Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Karetki nie tylko na asfaltowe szosy

Stanisław Śmierciak
Sądeckie pogotowie ma tylko jeden ambulans terenowy
Sądeckie pogotowie ma tylko jeden ambulans terenowy Stanisław Śmierciak
Na Sądecczyźnie strażacy często ratują pogotowie ratunkowe. Potrzebne są karetki z napędem na wszystkie koła.

W sobotę po południu karetka pogotowia ruszyła na pomoc 80-letniej kobiecie mieszkającej w przysiółku Kijanki w Piwnicznej, czyli wysoko w górach, niemal przy samej granicy Polski i Słowacji. Niestety ambulans utknął na górskiej stromej, śliskiej i zaśnieżonej dróżce. Medycy wezwali na pomoc strażaków.

- Mamy spore doświadczenie we współdziałaniu z pogotowiem - mówi Marian Jarzębak, kierowca OSP w Kosarzyskach. - W tym miesiącu jeździliśmy razem chyba cztery razy. Nasze terenowe mitsubishi dobrze sobie radzi w ekstremalnych warunkach, a do kabiny mogę zabrać pięć osób. I tym razem medycy pojechali ze mną. Na miejscu okazało się, że babcie trzeba zawieźć do szpitala. Wsadziliśmy ją do strażackiej terenówki i jazda w dół do karetki, która utknęła gdzieś w okolicy górskiej posiadłości słynnych braci Korali. Wszystko skończyło się szczęśliwie.

Jarzębak dodaje, że nie zawsze tak jest, bo poprzedni wyjazd strażaków z pogotowiem zakończył się zwożeniem zwłok. Nie zdołano uratować młodego mężczyzny, który targnął się na życie.

Suksesem był finał akcji strażaków z Gródka koło Grybowa, którzy terenowym mercedesem wspierali załogę karetki pogotowia transportującej do szpitala 70-letniego mężczyznę.

W miniony czwartek 11 marca druhowie z Mogilna pomagali ratownikom z pogotowia dotrzeć do pacjentki w Koniuszowej.

- Niestety, mamy tylko jedną karetkę z napędem na cztery koła - mówi Józef Zygmunt, dyrektor Sądeckiego Pogotowia Ratunkowego. - To ambulans mercerdes, ofiarowany przez Józefa Korala. Właściwie to wszystkie nasze pojazdy powinny zdołać dotrzeć w każde miejsce w regionie. Planując kolejne zakupy karetek, trzeba będzie wyłożyć więcej pieniędzy, ale nie ma innego wyjścia. Tej zimy przekonaliśmy się, że nawet niektóre ulice w Nowym Sączu, te w peryferyjnych dzielnicach na zboczach gór, są niedostępne dla zwykłych sanitarek.

Dyrektor Zygmunt mówi, że jest porozumienie, które pogotowiu pozwala korzystać ze wsparcia straży pożarnych, Straży Granicznej czy GOPR, ale wzywanie odsieczy, kiedy karetka utknie w trasie, powoduje stratę czasu.

- Strażacy czy ktokolwiek inny muszą mieć czas na dojazd do miejsca, gdzie karetka już jest - tłumaczy Józef Zygmunt. - Tymczasem właśnie czas jest najistotniejszym czynnikiem w ratowaniu życia.

W podstacjach, które Sądeckie Pogotowie Ratunkowe ma w Krynicy, Łososinie Dolnej, Piwnicznej, Grybowie i Łącku, dyrektor Zygmunt chce mieć przynajmniej po jednym skuterze śnieżnym i quadzie.

- W służbach ratowniczych nie można określać potrzeb na tzw. średnią, którą posługuje się NFZ - argumentuje Zygmunt. - Pogotowie ma być gotowe nieść pomoc w sytuacjach ekstremalnych. Postaramy się, by tak było.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dni Lawinowo-Skiturowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krynica.naszemiasto.pl Nasze Miasto