Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wojna w Urzędzie Morskim o kasę

Robert Gębuś
Mariusz Szubert, dyrektor Urzędu Morskiego w Słupsku
Mariusz Szubert, dyrektor Urzędu Morskiego w Słupsku R. Pietrasz
Wiemy, kto wynajął detektywów do szpiegowania Mariusza Szuberta, dyrektora Urzędu Morskiego w Słupsku. To stowarzyszenie zarządzające latarniami morskimi.

O rządach dyrektora Mariusza Szuberta (mieszkańca Darłowa) w Urzędzie Morskim w Słupsku można napisać wszystko, tylko nie to, że są nudne. Za jego "szefowania" zdarzyło się zamknięcie latarni morskich, przepychanki ze związkiem zawodowym, kapitanem portu w Darłowie, latarnikami i szpiegowanie dyrektora przez detektywów oraz prowokacje dziennikarskie. Ale po kolei...
Dyrektor w grudniu minionego roku został przyłapany przez naszych dziennikarzy na tym, że podczas urzędowych godzin pracy załatwia swoje prywatne interesy. Szubert umawiał klientów na rejsy wędkarskie kutrami należącymi formalnie do jego żony. Kontrowersje wzbudziła też polityka kadrowa dyrektora, przeciwko której prostował związek zawodowy NSZZ "Solidarność 80" przy Urzędzie Morskim pod przewodnictwem Piotra Laskowskiego. W lutym bieżącego roku Szubert zwolnił z pełnienia obowiązków służbowych kapitana portu w Darłowie, Bogusława Janiczaka.
– To pracodawca dobiera sobie pracowników – skomentował Szubert – Kapitan Janiczak dostał wypowiedzenie z przyczyn merytorycznych. Współpraca z Janiczakiem się po prostu nie układa.
W opinii Janiczaka, było to pokłosie sporu między nim, a dzierżawcą nabrzeża.
– Ukarałem go mandatem, za łamanie przepisów portowych. Dyrektor najpierw sam polecił ukarać dzierżawcę, później anulował karę i zarzucił mi brak dokumentacji w tej sprawie. Później otrzymałem wypowiedzenie – stwierdza kapitan portu.
Janiczak rozpoczął walkę o przywrócenie na stanowisko, a murem za kapitanem stanął związek zawodowy. Sprawa trafiła do sądu pracy, później do słupskiej prokuratury. W zawiadomieniu Janiczak formułuje zarzuty pod adresem dyrektora Mariusza Szuberta, jego zastępcy Mirosława Krajewskiego i naczelnika wydziału prawnego Jana Brzózki o to, że działając wspólnie i w porozumieniu na podstawie nieprawdziwych faktów doprowadzili do jego zwolnienia.
– Złożył zawiadomienie to jego sprawa – kwituje szef UM.
Kolejna odsłona konfliktu na linii dyrektor – pracownicy Urzędu Morskiego, miała miejsce w marcu bieżącego roku. Wówczas światło dzienne ujrzały materiały, zgromadzone przez detektywów, którzy śledzili Szuberta między 22 czerwca, a 4 lipca ubiegłego roku. Agentów wynajęli pracownicy Urzędu Morskiego. Szukali oni "haków" na dyrektora. Dyrektor Mariusz Szubert skierował sprawę do prokuratury o pomówienie funkcjonariusza publicznego i podejrzenie naruszenia uprawnień przez firmę detektywistyczną. Twierdził także, że ma pewne podejrzenia kto go śledził, ale nie ma, co do tego pewności.
– Domyślam się kto to może być, ale tym już zajmie się prokuratura – mówił Szubert. – Ta sprawa ma drugie dno – podkreślał.
Drugie dno tej sprawy odkrył mężczyzna, który skontaktował się z naszą redakcją i przedstawiał się jako pracownik Urzędu Morskiego.
– Proszę przyjrzeć się sprawie zamknięcia latarni morskich dla ruchu turystycznego w ubiegłym roku i działalności Stowarzyszenia Pro Mari Baltico, które dzierżawi od UM latarnie. Zamknięcie latarni zbiegło się w czasie z wynajęciem detektywów – informował nasz rozmówca. –Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze – dodał.
Trop okazał się trafny. Dyrektor Mariusz Szubert zamknął 5 latarni morskich dla ruchu turystycznego przed sezonem w 2009 roku.
– Stowarzyszenie miało uzyskać dokumentację zmiany sposobu użytkowania latarni – twierdzi Szubert. – Chodziło o to, żeby latarnie zostały formalnie dostosowane dla ruchu turystycznego i funkcji muzealnych.
Według dyrektora takie są wymagania inspektora nadzoru budowlanego.
– Jak któremuś z turystów coś się stanie, to ja będę za to odpowiadał – argumentował.
Turyści byli oburzeni. Szubert warunkowo zgodził się na otwarcie latarń w lipcu. Stowarzyszenie miało uzupełnić dokumentacje o zmianie sposobu użytkowania latarni do końca roku 2009, ale tego nie zrobiło.
Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że skarbnikiem Stowarzyszenia Pro Mari Baltico jest Piotr Laskowski, jednocześnie szef związków zawodowych NSZZ „Solidarność 80”. W jego opinii dokument o zmianie sposobu użytkowania latarni nie jest potrzebny, a zamknięcie latarni było niczym innym, jak szantażem, które miało wymusić pieniądze od stowarzyszenia.
– To był skok na kasę stowarzyszenia – uważa Laskowski. - Za nasze pieniądze kupuje się nikomu niepotrzebny sprzęt komputerowy na biurka urzędników, a nie remontuje się latarni. Za każdym razem, gdy nie chcieliśmy przekazać pieniędzy dla urzędu, dyrektor groził zamknięciem latarń. Problem znikał, gdy stowarzyszenie zapłaciło.
Zdaniem Laskowskiego Szubert za swoich rządów zaczął zwalniać latarników. W jego opinii argumentem, w przy redukcji etatów, był zainstalowany jeszcze za rządów poprzedniej dyrekcji Urzędu Morskiego, Telemetryczny System Kontroli Nawigacji. Kosztował ponad 130 tys. złotych, a pieniądze na jego instalację pochodziły między innymi z dzierżawy i biletów wstępu na latarnie.
– Wówczas obiecano nam, że system ma nam służyć, a nie nas zastąpić – mówi Piotr Laskowski, skarbnik Stowarzyszenia Pro Mari Baltico.
W opinii Laskowskiego dyrektor Szubert zlekceważył ustalenia latarników z poprzednimi szefami Urzędu Morskiego i ruszyły zwolnienia.
– Doszliśmy do wniosku, że za nasze ciężko zarobione pieniądze kupuje się nam szubienicę – twierdzi Laskowski.– A my chcieliśmy, żeby latarnie były z tych pieniędzy remontowane.
Dyrektor zaprzecza i twierdzi, że za jego rządów stowarzyszenie nie przekazywało żadnych środków na remonty. Co innego słyszymy od Piotra Laskowskiego.
– W 2008 roku stowarzyszenie zadeklarowało, że przekaże 45 tys. na remonty latarni, ale pozostało to bez odzewu. Dyrektor i stowarzyszenie mieli również różne zdania na temat sposobu rozliczenia stowarzyszenia z biletów wstępu na latarnie – mówi Laskowski.
– Nie ma w latarniach kas fiskalnych, o które dopominali się nawet turyści – ripostuje Szubert. – Powinien się tym w końcu zająć Urząd Skarbowy.
– Nie mamy obowiązku zakładania kas fiskalnych – utrzymuje Laskowski. – My wpuszczamy zwiedzających na podstawie biletów wstępu, a rozliczamy się przez biuro rachunkowe.
Szubert w marcu 2010 roku upomniał stowarzyszenie, że nie dostarczyło dokumentów o zmianie sposobu użytkowania latarni. Wówczas w mediach pojawiły się materiały zgromadzone przez detektywów. Do ich wynajęcia przyznało się „Dziennikowi Bałtyckiemu” Stowarzyszenie Pro Mari Baltico.
– Jako stowarzyszenie mieliśmy obawy, że dyrektor chce zająć latarnie i przekazać swoim kolegom. Wielokrotnie słaliśmy pisma do ministerstwa opisujące szykany i działania dyrektora. Bezskutecznie – tłumaczy Laskowski. – W końcu z obawy, że dyrektor będzie prowadził nieczystą grę, stowarzyszenie wynajęło detektywów. Chcieliśmy, żeby urząd został skontrolowany.
Do Urzędu Morskiego wkroczyła kontrola Ministerstwa Infrastruktury i Państwowej Inspekcji Pracy. Jej wyniki jeszcze nie są znane.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slawno.naszemiasto.pl Nasze Miasto