Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jerzy Wandzel, prezydent Słupska: - Praca przerosła moje oczekiwania

Arkadiusz Gryko
- Wielu radnych, z którymi rozmawiałem ocenia pierwszy miesiąc pańskiej prezydentury niezbyt wysoko. Jak samemu postrzega pan ten okres. - Bardzo ciężko jest oceniać swoją pracę zaledwie po miesiącu pełnienia funkcji.

- Wielu radnych, z którymi rozmawiałem ocenia pierwszy miesiąc pańskiej prezydentury niezbyt wysoko. Jak samemu postrzega pan ten okres.
- Bardzo ciężko jest oceniać swoją pracę zaledwie po miesiącu pełnienia funkcji. Trudno obiektywnie powiedzieć czy udaje mi się być dobrym prezydentem czy też nie. Obejmując tę funkcję założyłem, że przynajmniej będę starał się by tak było. Niewątpliwie jednak w tym pierwszym okresie miałem pecha. Pewne wydarzenia z ubiegłego, które dopiero teraz wyszły na światło dzienne, zostały okrzyknięte przez środowisko dziennikarskie aferami i stąd całe zamieszanie.

Na pewno jednak wyciągnę wnioski z tej sytuacji. Przede wszystkim będę próbował ułożyć sobie współpracę z Komisją Rewizyjną Rady Miasta. Mam wiele szacunku do pracujących w niej osób. Nie bardzo jednak godzę się, by ujawniać wyniki jej pracy zanim sprawa zostanie zbadana. To przeszkadza w rzeczowej ocenie sytuacji. Będę apelował do radnych by podzieli mój pogląd.
- Dobry gospodarz, ale bez zaplecza politycznego - mówią o panu, nie tylko opozycyjni radni. Czy ten brak zaplecza pomaga czy utrudnia sprawowanie funkcji?

- Prezydent powinien opierać się na swoim zapleczu politycznym. To bardzo ważne, jednak nie najważniejsze. Trzeba także liczyć się z głosami opozycji. Nie zamierzam upolityczniać wszystkich decyzji. Radni, którzy wybrali mnie na prezydenta mogli przez siedem lat współpracy poznać mnie na tyle, że teraz nie powinni być tym zaskoczeni. Być może jednym to się podoba mniej innym więcej. Wiem, że niektórzy mogą odbierać to jako dowód mojej słabości. Ostateczną i najbardziej wiarygodną ocenę wystawią mi jednak mieszkańcy i to przez nich zostanę rozliczony w wyborach.

- Coraz głośniej mówi się o zmianie ordynacji wyborczej. Być może prezydentów, wójtów i burmistrzów będziemy wybierać w wyborach bezpośrednich. Czy wystartuje pan?
- Nie. Z całą odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że nie i to nie dlatego, że mam złe doświadczenia z dotychczasowego urzędowania. Jeżeli nie zmieni się ustawa o funkcjonowaniu samorządu, to prezydent będzie miał kłopoty nie mając swojego zaplecza politycznego. Natomiast, gdyby wprowadzono zasadę, że pewna ilość głosów oddanych na prezydenta przekłada się na ugrupowanie, które wystawiło jego kandydaturę w wyborach, to takie rozwiązanie byłoby do przyjęcia.

- W przeciwnym razie radni mogliby blokować decyzje prezydentaÉ
- Tak, dzisiaj rada ma uprawnienia do odwołania prezydenta. Rada ma takie prawo, bo to ona go wybiera, ale jeżeli będzie wybrany w wyborach bezpośrednich to tylko społeczeństwo powinno móc go odwołać. W przeciwnym razie może dojść do niepotrzebnej szamotaniny między radą i prezydentem i wszyscy zaczną się zajmować zupełnie innymi sprawami niż powinni.

- Rozumiem, że jeśli przepisy te zostały by zmienione i pozycja prezydenta wzmocniona to zgodziłby się pan kandydować?
- Nie. Uczciwie mówię, że nie. Nawet wtedy, gdy zmiany te zostaną wprowadzone. Nie chcę by wyglądało to w ten sposób, że podjąłem się pewnego zadania i nie chcę go kontynuować. Wiedziałem, że praca prezydenta może być bardzo trudna i ciężka, ale dopiero teraz z perspektywy miesiąca mogę powiedzieć, że przerosła moje oczekiwania. To bardzo trudna funkcja. Prezydent jest postrzegany jako człowiek, który może przekonać w każdej sprawie Zarząd Miasta i właściwie czyni się go odpowiedzialnym za każdą decyzję podejmowaną przez zarząd.

Z drugiej strony zapomina się o tym, że prezydent jest także szefem zakładu pracy, w którym pracuje około 260 ludzi, którym trzeba stworzyć przyzwoite warunki pracy. Nie wykluczam natomiast, że wystartuję w wyborach samorządowych, by jako radny służyć swoim doświadczeniem oraz pomagać w rozwiązywaniu problemów.
Chociaż w polityce nigdy nie powinno mówić się "nie". Ja jestem gotowy to powiedzieć. Chyba że bym widział, że aspiracje do tego urzędu zgłaszają ludzie, którym wydaje się, że to proste i mogliby wyrządzić więcej szkody niż pożytku. Jedynie w takiej sytuacji mógłbym zastanowić się nad kandydowaniem i to pod warunkiem, że pojawiła by się jakaś konfiguracja, która by mnie przekonała.

- Wspomniał pan o ludziach nieprzygotowanych do tej funkcji. Czy ma pan kogoś konkretnego na myśli?
- Jeżeli poseł Robert Strąk zgłasza wnioski, które nie mają umocowania w prawie, to widać, że ani on ani jego doradcy nie mają pojęcia o funkcjonowaniu samorządu. Mówiąc o skierowaniu wniosku o ustanowienie w mieście zarządu komisarycznego obraził nie tylko Zarząd Miasta, ale i Radę Miasta. Takie wypowiedzi posła Strąka odbieram jako zgłaszanie aspiracji do rządzenia miastem. Kompetencje do odwołania zarządu są przecież po stronie rady. Jeżeli ta nie odwoła zarządu i skutecznie w ciągu trzech miesięcy nie powoła nowego. To wówczas wchodzi premier i powołuje zarząd komisaryczny. Pan poseł i jego ugrupowanie nie mają takiego prawa. To populistyczne hasła. Nie chcę pana Strąka, przyrównywać do pana Leppera, bo nie o to chodzi. Być może obraził bym jego wyborców, których szanuję. Szanuję, też pana Strąka jako przedstawiciela naszej ziemi w parlamencie. Jednak nie zmienia to faktu, że pan Strąk nie ma pojęcia o czym mówi. To, że jest posłem nie znaczy, że może robić wszystko co mu się podoba.

- Więc kandydatura posła Strąka na prezydenta mogłaby pana skłonić do wystartowania w wyborach.
- Z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że chociaż miałoby mnie to kosztować nie wiadomo ile zdrowia to się zgodzę. Natomiast Słupsku jest wielu zacnych ludzi, którzy mogliby z powodzeniem piastować ten urząd.
- Ci zacni ludzie są tylko po stronie lewicy, czy na prawicy też pan kogoś znajdzie?
- Szczerze mówiąc tak. Prezydentem nie musi być osoba o nadzwyczajnych predyspozycjach. Ważne by miała w sobie dużo spokoju, samozaparcia. Takie osoby można znaleźć też na prawicy. Oczywiście trzeba mieć poparcie społeczne. Przyznam się panu, że w 1998 roku po czterech latach sprawowania funkcji wiceprezydenta z ogromnym niepokojem oczekiwałem na wyniki wyborów. Byłem ciekawy jakie zdobędę poparcie. Gdybym otrzymał mniejsze to nie wiem czy bym przyjął propozycję prezydenta Mazurka, by ponownie zostać wiceprezydentem.

Na szczęście dostałem dwukrotnie więcej głosów. Świadczy to, że moje działania były akceptowane przez społeczeństwo.
To bardzo ważne, by wszyscy politycy pamiętali ile głosów zdobyli i czy ich działania cieszą się poparciem. Dobrze gdy ktoś ma okazję dwukrotnie zweryfikować się w wyborach.
- Dziękuję za rozmowę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slupsk.naszemiasto.pl Nasze Miasto