Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Cabaret to nie łatwy musical

KAT
Z Nicolą Palladinim, Włochem polskiego pochodzenia i Mistrzem Ceremonii w musicalu "Cabaret" o kulisach roli i powstawania spektaklu rozmawia Kinga Trubicka-Czapka

Skąd się wziął pomysł na Polskę? To powrót do korzeni?
W jakiś sposób tak. We Włoszech ze spektaklami musicalowymi przejechałem cały kraj. W końcu chciałem wyjechać zagranicę. Często wyjeżdżałem do Londynu, by zobaczyć spektakle, ponieważ poziom musicali jest tam zupełnie inny, a na przedstawienia przyjeżdżają ludzie z całego świata. Jeździłem na różnego rodzaju warsztaty w Londynie. Zastanawiałem się nad Anglią i Niemcami, aż pewnego dnia pomyślałem...dlaczego nie Polska.

Musicalowa scena w Polsce różni się od tzw. "reszty świata" ?
Rzecz, która najbardziej mnie zdziwiła to to, że brakuje informacji gdzie są castingi. Znalazłem tylko jedna stronę internetową, na której zamieszczono takie ogłoszenia. Tam znalazłem informacje o castingu do "Cabaretu". Bardzo się ucieszyłem, ponieważ nie miałem okazji zagrać tego we Włoszech, bo tam skończyły się już przedstawienia. Wysłałem materiał do Nowego Teatru i udało się.

Rola Mistrza Ceremonii wymaga dużej koncentracji, ponieważ jest elementem łączącym wszystkie sceny.
Za każdym razem muszę towarzyszyć bohaterom. Pojawiam się na scenie gdy dzieją się najważniejsze momenty. Albo komentuje, albo podkreślam kluczowe elementy. Tak naprawdę nie wiadomo, czy ta postać jest realna, czy jest tylko w głowie Cliffa. Dzięki wyobrażeniu reżysera i mojemu dało się znaleźć tą postać. W filmie Mistrz Ceremonii komentuje sytuacje tylko w kabarecie. W sztuce trzeba zagrać to inaczej. Staraliśmy się by zawsze było jakieś wsparcie. Z jednej strony dla widza, by pomóc mu zrozumieć czy kabaret istnieje nadal po zwolnieniu Sally. Z drugiej strony dla aktorów. Sama fabuła nie jest lekka. Przejście z totalnie wesołych sytuacji do ciężkiego dramatu. Pojawienie się nazizmu w Niemczech, jako czegoś co interesuje społeczeństwo. Do tego dramat w utworze "I don't care much" gdzie jest pokazane jak skończy się miłość Sally i Cliffa. Widać tam wyraźnie, że ta miłość już się rozerwała. Do tego temat aborcji - to chyba jest dla mnie najtrudniejszy moment.

Jednak akcja poprowadzona jest w taki sposób by złagodzić rozgrywające się dramaty bohaterów.
Najważniejsze są dwa zdania - "Proszę zostawić troski w szatni" to zdanie które mówię na początku i końcowe pytanie "gdzie się podziały wasze troski". Wydaje mi się, że to co widzowie oglądają na scenie pozwala im zapomnieć choć na chwilę o własnych problemach.

Spektakl jest już po premierze w Słupsku i Kobylnicy. Od piątku spektakl wystawiany jest w koszalińskim teatrze Muza Variete.
Od premiery w Słupsku dodaliśmy już pewne elementy. Zauważyliśmy już, że pewne rzeczy trzeba lepiej wytłumaczyć. Przy takiej ilości prób dla nas pewne kwestie stały się oczywiste. W Koszalinie scena jest typowo kabaretowa. Nie ma tam teatralnych rzędów, a stoliki przy których siedzą widzowie. Część scen będzie grana właśnie na widowni. Jesteśmy tego bardzo ciekawi.

To nie jest łatwy musical.
Bardzo dużo pracowaliśmy z Aleksandrem, któremu zależało by układy choreograficzne były perfekcyjne. By zrozumieć musical należy w nim połączyć taniec, śpiew i aktorstwo - to musi być jedna rzecz. To jest na londyńskiej scenie. Brakuje tego trochę we Włoszech. Często dziej się tak, że elementy nie są spójne. Ktoś tańczy, ktoś śpiewa, a ktoś gra i to nazywają musicalem. Ale widz chciałby widzieć w tym płynność. Wszystkie emocje muszą przechodzić przez każdą z tych rzeczy. Musicale są fajne gdy są dobrze zrobione, bo wtedy wszystko opowiada historię.

Tak naprawdę aktor musicalowy musi być uniwersalny.
Wszędzie tam, gdzie zorganizowane są duże sceny musicalowe aktor nazywany jest preformerem, bo musi skupiać w sobie tanieć, śpiew i aktorstwo. I to wszystko razem musi być "wtulone" w jednego człowieka. Chyba dlatego widzowie coraz bardziej interesują się musicalami.

Faktycznie od pewnego czasu przeżywają one renesans. Musicale wracają do łask.
We Włoszech pierwsza duża produkcja powstała sześć lat emu. Od tego momentu na scenie pojawiają się tylko musicale. Castingi są bardzo trudne. Na każdym z nich pojawia się około dwóch tysięcy osób, przy obsadzie 10 lub 20 osobowej.

Trzeba mieć nadzieję, że w Polsce będzie podobnie.
Bardzo bym tego chciał, ponieważ chciałbym się związać z Polską na dłużej. Musical to gatunek, który nawet gdy opowiada dramat to muzyka pomaga zrozumieć emocje i rozluźnia napięcie. W "Cabarecie" jest dużo dramatu, ale całość pomaga łatwiej go odczytać.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slupsk.naszemiasto.pl Nasze Miasto