Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dziki dewastują w Słupsku działki, niszczą ścieżki i uprawy [ZDJĘCIA]

Magdalena Olechnowicz
Magdalena Olechnowicz
Działkowcy z Rodzinnego Ogrodu Działkowego Bohaterów Westerplatte przy ul. Gdańskiej w Słupsku są zrozpaczeni. Dziki dewastują im działki, niszczą ścieżki i uprawy. Chodzą od Annasza do Kajfasza i nikt im nie chce pomóc.
Działkowcy z Rodzinnego Ogrodu Działkowego Bohaterów Westerplatte przy ul. Gdańskiej w Słupsku są zrozpaczeni. Dziki dewastują im działki, niszczą ścieżki i uprawy. Chodzą od Annasza do Kajfasza i nikt im nie chce pomóc. Fot. Łukasz Capar
Działkowcy z Rodzinnego Ogrodu Działkowego Bohaterów Westerplatte przy ul. Gdańskiej w Słupsku są zrozpaczeni. Dziki dewastują im działki, niszczą ścieżki i uprawy. Chodzą od Annasza do Kajfasza i nikt im nie chce pomóc.

Problem z dzikami na ogrodach działkowych przy ul. Westerplatte nie jest nowy. Piszemy o nim co najmniej trzeci rok. Niestety, póki co, nikt dzików nie wypłoszył. Tym razem z prośbą o pomoc przyszła do nas słupszczanka, która została wysłana do redakcji, jako delegatka działkowców.

- Dziki są już tak wytresowane, że odbijają się na dwóch łapach i przeskakują półtorametrowy płot. Idą jak tornado, jak czołg, nic sobie nie robiąc nawet z drutu kolczastego, który założyliśmy na płot – opowiada kobieta. - Zdewastowały mi ogrodzenie już z dwóch stron. Ceruję, ale to nic nie daje. Dla dzika to jest pikuś. Od strony sąsiadki mam już trzy warstwy siatki. Koło jednostki w Redzikowie jest 20 sztuk, u nas dziesięć. Jest odyniec, locha i siedem warchlaków, przy czym na jest w ciąży i marzec – kwiecień będzie rodzić. Między jednostką wojskową a działkami jest ich porodówka, wypasanie się i rządzą na całego, ale o godzinie 12-13 – gdy robią się głodne - buszują u nas. Kto nam zwróci za zdewastowane działki, płoty, wygrzebane cebulki i rozkopane rządki?! Ja mam terror psychologiczny, od stycznia chodzę i ceruję dziury, stalowe pręty skombinowałam i zamontowałam, trzy warstwy siatek i nic to nie daje. Ścieżki między działkami są zdewastowane.

U sąsiadów jest tak samo. Działkowcy szukali pomocy już w wielu miejscach.

- Polski Związek Łowiecki powiedział mi, że dziki są miastowe i im nic do tego. Poszłam do zarządu działek. Usłyszałam, że to nasza wina, bo furtki nie zamykamy. Kiedy ja tłumaczę, że dziki za nic mają płot. Dzwoniłam do wydziału środowiska w ratuszu. Pani „ratuszowa” nakrzyczała, że jak mogłam druty zamontować, przecież dziki się skaleczą. To zdrowie dzika ważniejsze niż nasze bezpieczeństwo? Mówi, że odławiają je. Odławiają je je siódmy rok! Ile można to znosić. Jestem bliska przeniesienia moich krzaczków i malinek na inne działki. Mam ręce okaleczone od łatania dziur. Dziki wyplądrowały mi wszystko, co możliwe – wszystkie kwiaty, cebulki. U mnie odpoczywają w nieckach pod gruszą. Ja już mam dość. Działka ma być relaksacyjna, a nie wkurzająca. Co roku 400 zł płacimy i nic za to nie mamy. A drugie tyle na cerowanie płotu wydajemy.

Prezes działek problem zna, ale – jak twierdzi – też nic nie może zrobić.

- Jest jak jest. Dziki są wszędzie. Konserwator usuwa dziury na bieżąco, ale mamy 17 km płotu i nie może być wszędzie. Najlepiej byłoby dziki wypłoszyć i odstrzelić. Ale nikt nie chce tego zrobić. Zgłaszaliśmy problem Straży Miejskiej w Słupsku. Ustawiono klatki, ale takie, które się nie zamykały się, gdy dzik wszedł, więc jak przyjeżdżała straż, to klatki były puste. Nie zdały egzaminu - mówi Roman Brudecki, prezes Zarządu Rodzinnego Ogrodu Działkowego im. Bohaterów Westerplatte w Słupsku. - Jedyne, co mogą zrobić działkowcy, to bardziej się zdyscyplinować i zamykać furtki.

Z odstrzałem to nie taka prosta sprawa. Nie można – ot tak – pójść i zastrzelić zwierzęcia. Łowczy Okręgowy w Zarządu Okręgowego Polskiego Związku Łowieckiego wskazuje jednak pewne rozwiązanie.

- W związku z tym, że sytuacja powraca notorycznie i wszystkie podejmowane sposoby nie są skuteczne, jest opcja, aby interweniować w sprawie dzików u odpowiednich osób. Ustawa „Prawo łowieckie” w artykule 35, ustępie 3, mówi nam, że w przypadku szczególnego zagrożenia funkcjonowania obiektów użyteczności publicznej starosta – w przypadku Słupska – prezydent miasta – może wydać decyzję o odłowie, odłowie z uśmierceniem lub o odstrzale redukcyjnym zwierzyny. Odłów polega na tym, że dziki wchodzą do klatek i wywozi się je do lasu. Jednak teraz gdy panuje Afrykański Pomór Świń, nie jest możliwe. Trzeba spowodować bezpieczne ich uśmiercenie, czyli uśpić je środkiem farmakologicznym i w ten sposób uśmiercić – mówi Michał Pobiedziński, łowczy okręgowy. - Wynika z tego, że działkowcy powinni złożyć taki wniosek do pani prezydent. Należy dobrze go uargumentować - napisać, co zostało już zrobione, jakie środki podjęto. Do tego można poprosić Straż Miejską o opinię z informacją o podjętych, nieskutecznych interwencjach odłowu, czy wypłoszenia zwierzyny. Koło łowieckie też już miało sygnały, że dziki tam grasują. Zastosowaliśmy specjalne pasy zaporowe, aby dziki nie wychodziły do miasta. Mają tam karmę i specjalne poletka. Jednak dziki są inteligentne i idą tam gdzie mają pokarm. A na działkach pokarm jest.

Czy Urząd Miejski w Słupsku zajmie się problemem? Odpowiedź nie jest oczywista.

- Zgodnie z art. 45 ust. 3 ustawy z dnia 13 października 1995 roku Prawo Łowieckie w przypadku szczególnego zagrożenia w prawidłowym funkcjonowaniu obiektów produkcyjnych i użyteczności publicznej przez zwierzynę, starosta, w porozumieniu z Polskim Związkiem Łowieckim, może wydać decyzję o odłowie, odłowie wraz z uśmierceniem lub odstrzale redukcyjnym zwierzyny. Stwierdzić należy, iż z interpretacji artykułu zdaje się wynikać, że decyzja Starosty podejmowana jest w ramach uznania administracyjnego – Starosta nie musi, lecz jedynie może wydać decyzję na powyższe – mówi Monika Rapacewicz, rzecznik prasowa UM w Słupsku i dodaje, że:

- Prezydent Miasta Słupska, pełniąc jednocześnie funkcję Starosty, 11 marca 2022 roku w porozumieniu z Polskim Związkiem Łowieckim oraz po zasięgnięciu opinii Powiatowego Lekarza Weterynarii w Słupsku, wydała decyzję na odłów redukcyjny 30 dzików. Stąd też w przypadku, gdy zwierzyna powoduje szczególne zagrożenia w prawidłowym funkcjonowaniu obiektów produkcyjnych i użyteczności publicznej, firma BADGER Ireneusz Litwin dokonuje odłowienia zwierząt przy pomocy odłowni przenośnej. Następnie przenosi zwierzęta w miejsca, w których nie stwarzają one zagrożenia. Obecnie tego typu odłownia jest ustawiona w okolicy ogródków działkowych na ulicy Gdańskiej. Działkowcy z ul. Gdańskiej w Słupsku byli o tym fakcie informowani telefonicznie przez Inspektora ds. ochrony zwierząt Wydziału Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska – tłumaczy rzeczniczka.

Jednocześnie wyjaśnia, dlaczego dziki nie zostaną zabite.

- Odłów wraz z uśmierceniem lub odstrzał redukcyjny zwierzyny, choć zgodne z zapisami ustawy, w naszej ocenie nie są humanitarne i nie szanują życia zwierząt, stąd też nie zostaną wydane decyzje w przedmiotowym zakresie – mówi Monika Rapacewicz. - Dodatkowo należy podkreślić, iż oprócz odłowu, w miejscach, w których nie ma możliwości ustawienia odłowni, stosowane są odstraszacze zapachowe. Ich zapach jest bardzo intensywny, a w zależności od warunków pogodowych mają różną skuteczność. Na terenie Słupska stosowany jest specjalny środek chemiczny o nazwie Hukinol, który imituje zapach ludzkiego potu. Zapach ten wzbudza w zwierzętach poczucie zagrożenia przez co wolą się one wycofać z danego obszaru.

Kto zapłaci za szkody?

- Wyjaśniając kwestię zapłaty za wyrządzone straty, ustawa reguluje odpowiedzialność za szkody wyrządzone przez zwierzynę w rozdziale 9 pt. „Szkody łowieckie”. Zgodnie z art. 46 ust. 1 „dzierżawca lub zarządca obwodu łowieckiego jest obowiązany do wynagradzania szkód wyrządzonych w uprawach i płodach rolnych przez dziki, łosie, jelenie, daniele i sarny. W rozporządzeniu Ministra Środowiska z 16 kwietnia 2019 r. w sprawie szczegółowych warunków szacowania szkód w uprawach i płodach rolnych określono jednolite zasady dotyczące sposobu szacowania szkód na terenie całego kraju. Podstawowym kryterium dla uznania uprawy za rolną jest rodzaj gruntu, na którym uprawa jest prowadzona. Grunt ten powinien być gruntem rolnym, a więc gruntem, który jest lub może być wykorzystywany do prowadzenia działalności wytwórczej w rolnictwie. Natomiast zgodnie z orzecznictwem sądowym, aprobowanym przez naukę prawa, uprawa rolna to także sad, ogród, plantacja choinek czy uprawa kwiatów – tłumaczy rzeczniczka i dodaje, że ogródki działkowe położone w Słupsku przy ulicy Gdańskiej znajdują się w obrębie obwodu łowieckiego Nr 52 dzierżawionego przez Wojskowe Koła Łowieckie Nr 291„Wilk”.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slupsk.naszemiasto.pl Nasze Miasto