Felieton rowerowy. Co się odwlecze, to (nie) uciecze

Obstawiona pół setką słupków ulica Starzyńskiego znakomicie się sprawdza w rowerowej jeździe slalomem. Pod warunkiem widzenia naokoło głowy ruchu pieszego i samochodowego. Znajoma radna się zżyma i powiada, że infrastruktura komunikacyjna nie jest tu dobrze przemyślana. Ma coś wspólnego z drugą stroną ratusza, którego bezpośrednio sąsiedztwo wymaga nie tylko wytężonej uwagi, ale i wodoodporności. Z porządkiem i estetyką też cherlawo naokoło, co trzeba poddać wiosennemu przeglądowi i jakoś uładzić ścisłe centrum miasta.

Zapisujemy to sobie w planach następnych wypadów rowerowych. Natomiast chce się zbagatelizować zarzuty czepiania się zarządców miasta, którymi się zwie dwie nabzdyczone damy i tyluż kaszubskich miglanców. Ale to pewnie nieistotne wobec listy 139 miast średnich tracących funkcje społeczno – gospodarcze, na której Słupsk zajmuje 19 pozycję. Lektura tego ministerialnego, kolportowanego w internecie wykazu sprawia, że wspomniana znajoma omal nie spadamy: ona z krzesła, a ja z rowerowego siodełka. Czuję, że to temat na dłużej i później.

Tymczasem dla poprawy samopoczucia wypatruję miejsc w infrastrukturze komunikacyjnej. Niedawno wyremontowana ul. Batorego wprawdzie nie spełnia żadnych funkcji traktu pieszo – rowerowego, ale dobre chociaż to, że uliczne trawniki i drzewka będą rosnąć naturalnie, a nie pod osłoną pancernych pokryw jak na ul. Mostnika. Z ul. Batorego ulicami Grażyny, Leszczyńskiego i Konarskiego dojeżdżamy do ringu DK21, gdzie widać pewne oznaki rowerowej wiosny. Drogi rowerowe na ringu należą do ulubionych i najbardziej bezpiecznych dla cyklistów, ale ciągnie nas na zachodnią stronę miasta. Tak więc na rondzie im. Szumskiego skręcamy w prawo, np. w ul. Banacha, aby dotrzeć do rond w ciągu ul. Legionów Polskich.

To długa na niecałe dwa kilometry ulica, której niedawno przybyło kilkaset metrów i nowe rondo u zbiegu z ul. Andrzeja Zauchy. Wprawdzie daleko jeszcze do połączenia Legionów Polskich z Aleją Lipową w Bierkowie, ale jest już czym się pocieszyć, patrząc zarówno w stronę nowych obiektów mieszkalnych Zatorza, jak i starodrzewia w przeciwnym kierunku.

Ciekawi efektów zmiany nazw ulic jedziemy na pogranicze gminy Kobylnica i miasta Słupsk. Trzeba uważać na skrzyżowaniach ulic Szczecińskiej, Dmowskiego i Kołobrzeskiej, bo nadal nie są przystosowane do ruchu rowerowego. Nieco dalej na bramie jednej z posesji gospodarz upamiętnił tablicami chronologię zmian, które pewnie były kłopotliwe. Teraz to ulica upamiętniająca słupską posłankę na Sejm Jolantę Szczypińską, wcześniej była tu ul. Prof. Stefana Poznańskiego, a przedtem ul. Transportowa. Równoległa do ul. Kołobrzeskiej, prawie 1,5-kilometrowa z wydzieloną ścieżką rowerową. Nieźle się tutaj jeździ, ale byłoby lepiej, gdyby była spójna na całej długości i posiadała jednolitą nawierzchnię bitumiczną - bez polbrukowych docinków.

Kto skręci do Słupska ul. Grottgera uniknie koszmarnego przejazdu kolejowego, wiodącego ul. Kolejową w Kobylnicy. Tu się urywają chodniki i zaczynają wertepy. Strach na to patrzeć, a co dopiero przechodzić czy przejeżdżać. Poza tym na krańcach ulic Głównej w Kobylnicy i Poznańskiej w Słupsku nadal panuje niespójność tras pieszo – rowerowych.

I jeszcze coś na poprawę wiosennego nastroju: zauważyliśmy dość liczne stado żurawi, które osiadły na łąkach koło Wytowna w gminie Ustka. Zaraz po nich zwykle przylatują bociany. To widać z nowo wybudowanej przed paru miesiącami betonowej drogi gminnej, łączącej Wytowno z Poddąbiem. A w ogóle to widać dużo więcej niż zza pewnej sławnej stodoły w Wytownie, gdzie na ogół jest jak w tytule.