Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Hala Manhatanu w Słupsku ma już 20 lat [ZDJĘCIA]

olo
Łukasz Capar / TV Słupsk
Różnorodność towaru, rozdrobniona struktura właścicielska i podatki płacone w kraju. Do tego centrum fryzjersko-kosmetyczne i obecność na rynku liczona w dekadach. CH Manhatan świętuje dziś 20-lecie obecności w hali przy ul. Wileńskiej.

Zmiana ustroju przyniósł wolność gospodarczą i zamieniła dotychczasowego spekulanta w przedsiębiorcę. Po 1989 roku niekontrolowany handel prowadzono praktycznie wszędzie. W Słupsku było tak do czasu, kiedy miasto wyszło z inicjatywą uporządkowania tematu. Na początku lat 90. do targowiska przy ul. Wolności, które miało historię jeszcze powojenną, dołączył plac przy ul. Banacha i Wileńskiej. Handlowano ze stolików, leżaków i straganów. Luksusem były tak zwane szczęki, czyli zamykane garaże na motocykl i kioski zbite z desek, w których zostawiano towar.

- W zasadzie takie właśnie był początek Manhatanu - przyznaje Mirosław Motyl, prezes CH Manhatan. - Początkowo mówiono na to miejsce Chinatown, a wszystkim zarządza miejska spółka Baszta. Nie przynosiła dochodów, więc w 1993 roku targowisko przekazano spółce utworzonej przez kupców. Udało nam się doprowadzić do tego, że sześć lat później rozpoczęliśmy budowę hali, którą ukończono 29 września 2001 roku, co dziś świętujemy - podkreśla i dodaje, że na ten cel wydano w sumie około 15 milionów złotych. Hala stanęła na grząskim terenie, który trzeba było palować. - Dziś nawet nie drgnie, a przecież to hektar pod dachem, ponad czterysta boksów i kilometr alejek - wylicza.

Prezes Motyl wspomina, że hala stanęła na miejskim gruncie, który udało się wykupić dopiero w 2005 roku. Wcześniej kupcy musieli zmierzyć się z pomysłem likwidacji targowiska, gdzie miejscowy planem zagospodarowania miał spowodować, że wyrosną tu wielopiętrowe budynki z działalnością handlową na parterze.

- W zamian proponowano nam nawet teren przy ul. Kołłątaja, gdzie dziś stoi market o niemieckobrzmiącej nazwie-wspomina prezes Motyl. - Postawiono przy tym warunek, aby zachować frontową ścianę, która stanowiła zabytek po byłych Zakładach Naprawczych Taboru Kolejowego w Słupsku. Dziś nie ma po niej nawet śladu.

W zasadzie nie wiadomo, dlaczego słupski Mahnatan pisany jest przez jedno “t”. Być może zrobiono to po to, aby wyróżnić się od najmniejszej, ale i najbardziej zaludnionej części Nowego Yorku, który trzy dekady temu utożsamiał Zachód. Nie można wykluczyć, że obawiano się plagiatu, lub była to zwykła omyłka pisarska. Grunt -co podkreślają sami kupcy - że to targ z krytym dachem, ogrzewaniem i całą paletą różnorodnych towarów, gdzie można targować się o cenę i kupować bezpośrednio od właściciela boksu.

- No i podatki płacimy tu na miejscu - podkreśla prezes Motyl.

Dziś dawne targowisko przy ul. Wileńskiej, ma podwójną strukturę. Z jednej strony jest zarząd CH Manhatan, który posiada kilkanaście własnych boksów i odpowiada za utrzymanie obiektu. Z drugiej jest też wspólnota właścicieli lokali użytkowych, która powstała z mocy prawa. W efekcie cały obiekt jest własnością samych handlowców, a nie spółki, która wynajmuje im powierzchnię, jak ma to miejsce w innych centrach handlowych. Tę różnicę, było widać podczas pandemii, kiedy pierwsze obostrzenia covidowe nie objęły z tego względu Mahnatanu, bo mówiły o obiektach powyżej 2000 m2 i najemcach. Dopiero przy drugim rozporządzeniu dodano do tego właścicieli lokali.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slupsk.naszemiasto.pl Nasze Miasto