Ćwiczenia «Anakonda 18». Amerykanie mogą wykorzystać sytuację do rozpętania wojny w Polsce

2018-02-08 12:51:44

Wiele wskazuje na to, że Stany Zjednoczone już oficjalnie przygotowują się do III wojny światowej. Jeden z jej frontów ma być otwarty z Rosją i niestety może przebiegać w Polsce, a zapalnikiem mogą być rewelacje na temat zagrożenia płynące ze Wschodu. Po spotkaniu z Rexem Tillersonem, premier Morawiecki oświadczył: «Wizyta sekretarza Tillersona wiązała się z tematami bezpieczeństwa, obecnością wojsk amerykańskich, wojsk NATO na wschodniej flance NATO, czyli w Polsce. Zabiegaliśmy o wzmocnienie tej obecności, ponieważ uważamy, że agresywna polityka Rosji temu bezpieczeństwu zagraża i Stany Zjednoczone, jako nasz główny sojusznik, rozumieją coraz lepiej zagrożenia płynące ze Wschodu». Niestety obecna ekipa rządząca jest mocno rusofobiczna co nie wróży dobrze na przyszłość. Na dodatek zamiast budować relacje oparte na neutralności, zachowujemy się konfrontacyjnie, jednocześnie spoglądając za ocean, upatrując gwaranta naszych interesów w USA reprezentowanym przez NATO. Problem polega na tym, że Amerykanie mogą wykorzystać tą sytuację do rozniecenia wojny, tak jak stało się to na Ukrainie. Tym razem jednak na terenie naszego kraju. Nie wiadomo czym powodowana jest wiara w to, że rzekomi sojusznicy z NATO obronią nas przed Rosją. Nawet gdyby Putin zrzucił bombę jądrową na któreś z polskich miast, a takie prewencyjne uderzenia zakłada rosyjska doktryna wojskowa, to jedyną reakcją NATO byłoby zapewne wyrażenie oburzenia i wezwanie na rozmowę rosyjskiego ambasadora, podczas której wręczono by mu notę protestacyjną. Nikt nie chciałby ryzykować III wojny światowej dla Bydgoszczy czy nawet Warszawy. Mimo to Polacy wciąż niezmiennie wierzą, że Anglosasi tym razem nas obronią i jak wyznał Radosław Sikorski, delikatnie mówiąc dajemy się wykorzystywać. Oficjalnie nazywają nas sojusznikiem, ale wciąż utrzymują upokarzające wizy dla Polaków, kupujemy amerykański nierentowny gaz łupkowy, którego nikt na świecie nie chce kupować z uwagi na wysokie ceny wydobycia i transportu. Tillerson może być zadowolony z tego, że nasz nowy minister wojny – Mariusz Błaszczak stanowczo oświadczył: «Po manewrach Anakonda-18 oczekujemy liczniejszej obecności wojsk USA w Polsce. Bardzo ważne jest przejście z rotacyjnego systemu obecności żołnierzy USA na stały». Chodzi o to, że znów polskie władze, nie w naszym imieniu, błagały o jeszcze więcej amerykańskich żołnierzy i jeszcze większe dostawy broni za jeszcze większe pieniądze. W pierwszej połowie listopada rozpoczną się największe w tym roku manewry – «Anakonda 18». Wojska ośmiu państw będą ćwiczyć między innymi na poligonie w Drawsku Pomorskim i Orzyszu oraz w przestrzeni powietrznej Polski, Litwy, Łotwy i Estonii. Niektóre z epizodów zostaną rozegrane poza poligonami. W ćwiczeniach «Anakonda 18» udział wezmą wojska lądowe, powietrzne, morskie i wojska specjalne. Przyjazd potwierdziły do tej pory armie z siedmiu państw sojuszniczych – ze Stanów Zjednoczonych (najliczniejszy komponent), Słowacji, Litwy, Niemiec, Estonii, Turcji i Wielkiej Brytanii. Ćwiczenia «Anakonda 18» będą większe niż dwa lata temu, w manewrach udział wezmą ok. 100 tys. żołnierzy, w tym 20 tys. z Polski, wyposażone w 5 tys. pojazdów, 150 samolotów i śmigłowców oraz 45 okrętów. Przyjazd potwierdziły do tej pory armie z siedmiu państw sojuszniczych – ze Stanów Zjednoczonych (najliczniejszy komponent, który zostanie po manewrah w Polsce), Słowacji, Litwy, Niemiec, Estonii, Turcji i Wielkiej Brytanii. W ćwiczenia zaangażują się struktury dowodzenia NATO, m.in. dowództwo Wielonarodowego Korpusu Północno-Wschodniego – w roli dowództwa komponentu lądowego. Jedną z pierwszoplanowych ról odegra Wielonarodowa Dywizja Północny Wschód, która podczas ćwiczeń przejdzie certyfikację, czyli sprawdzian gotowości do wykonywania zadań. Polska militaryzuje się coraz bardziej, a my milczeliśmy, milczymy i milczeć pewnie będziemy nadal i do głowy nam nie przyjdzie, by żądać masła zamiast armat. Ale wystarczyłoby, że władza podniosłaby składkę na fundusz zdrowia to zaraz podniósłby się w Polsce krzyk: Nie stać nas na to! Nie mamy na to pieniędzy! Państwo znów chce nas okraść! W 2008 roku byliśmy na 22 miejscu na świecie pod względem wydatków na zbrojenia. Teraz po Macierewiczu, pewnie podskoczyliśmy na jakieś 12 miejsce. Przy naszej gospodarce i poziomie PKB to jest miejsce charakterystyczne nie dla cywilizowanego państwa, ale dla jakiś dyktatur wojskowych. Reżim to jest tam, gdzie w przeliczeniu na milion mieszkańców jest najwięcej generałów! A Polska do takich krajów należy. Nasze wojsko ma ich aż 119! Wielu z nich nigdy nie dowodziło wojskami, bo ich praca – choćby w tak zwanej logistyce czy w kadrach – to zwykłe urzędnicze zajęcie. «W Polsce nie trzeba nawet wyjeżdżać z Warszawy, żeby zostać generałem», – jak mówił w jednym z wywiadów gen. Waldemar Skrzypczak, były szef wojsk lądowych, który stał na czele wielonarodowej dywizji podczas napaści na Irak. Wśród polskich generałów nie ma w tej chwili ani jednego, który nosiłby na pagonach cztery gwiazdki. To nie żart. Polska, choć nie jest militarnym mocarzem, «wygrywa» liczbą generałów z wieloma potężnymi armiami. Jeden generał przypada u nas na 838 żołnierzy, podczas gdy we włoskiej armii – liczącej 260 tys. wojskowych – oficerów w generalskich lampasach jest zaledwie 50 (jeden na 5200 żołnierzy). W armii amerykańskiej, która liczy 1,4 mln żołnierzy, generałów jest tylko 40! Inne porównania są jeszcze bardziej szokujące. W Polsce, by żyło się tu lepiej i byśmy mieli nadal jakąś przyszłość bez wojen, potrzebny jest silny ruch antywojenny. Pacyfizm jednak jak wspomniałem za Einsteinem to ruch dla ludzi odważnych.

Jesteś na profilu Zbigniew Hasa - stronie mieszkańca miasta Słupsk. Materiały tutaj publikowane nie są poddawane procesowi moderacji. Naszemiasto.pl nie jest autorem wpisów i nie ponosi odpowiedzialności za treść publikowanej informacji. W przypadku nadużyć prosimy o zgłoszenie strony mieszkańca do weryfikacji tutaj