Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nasze rozmowy o Malborku (odc. 3). Podatków i opłat lokalnych nikt likwidować nie będzie. Ale może są pomysły, jak wydawać mniej?

Anna Szade
Anna Szade
Od lewej: Marek Charzewski, Paweł Dziwosz, Tomasz Klonowski i Dariusz Rowiński - podczas uroczystej sesji Rady Miasta, ostatniej przed wyborami samorządowymi 2024.
Od lewej: Marek Charzewski, Paweł Dziwosz, Tomasz Klonowski i Dariusz Rowiński - podczas uroczystej sesji Rady Miasta, ostatniej przed wyborami samorządowymi 2024. Radosław Konczyński
Przed zbliżającymi się wyborami burmistrza Malborka prezentujemy czterech kandydatów, którzy walczą o poparcie mieszkańców. W ich programach jest wiele recept i pomysłów na lepsze zarządzanie miastem. Czy stworzą sprawiedliwy system podatkowy, a każdą złotówkę z kasy miasta obejrzą trzy razy przed wydaniem? Sprawdźcie, co nam powiedzieli. To trzecia część naszych rozmów o Malborku.

Wybory burmistrza Malborka. Kandydaci o podatkach

To jeszcze nie jest finałowe odliczanie do wyborczej niedzieli, bo do 7 kwietnia pozostało kilka dni. Czterej kandydaci na burmistrza Malborka nie tracą ani chwili, by przekonać do siebie mieszkańców.

O fotel w Urzędzie Miasta walczą:

  • Marek Charzewski, Komitet Wyborców Marka Charzewskiego, 56 lat;
  • Paweł Dziwosz, Komitet Wyborczy Wyborców Pawła Dziwosza, 39 lat;
  • Tomasz Klonowski, Komitet Wyborczy Prawo i Sprawiedliwość, 40 lat;
  • Dariusz Rowiński, Koalicyjny Komitet Wyborczy Koalicja Obywatelska, 57 lat.

To od decyzji wyborców będzie zależeć, która z wizji będzie realizowana przez kolejne 5 lat. Rozmawiamy z kandydatami, by przybliżyć mieszkańcom ich sposób myślenia, plany, spojrzenie na wiele codziennych spraw.
Nie tylko dla malborczyków ważne są obciążenia, jakie nakładają na nie lokalne władze. Miasto nie ma swoich pieniędzy, na wpływy do budżetu składają się mieszkańcy.

Czy Pana zdaniem możliwe jest stworzenie sprawiedliwego systemu podatków i opłat lokalnych? To zawsze budzi emocje. Są zarzuty, że władza sięga do kieszeni ludzi, ale wiadomo, że realizacja jakichkolwiek przedsięwzięć, nie mówiąc o bieżących wydatkach, wymaga pieniędzy w kasie miasta.

Marek Charzewski: Chcemy pokazać nowe projekty, jak choćby „Koalicję dla kultury”, która zakłada łączenie dochodów pochodzących z podatków z wydatkami. By mieszkaniec, który płaci podatek od nieruchomości, wiedział, że co roku w budżecie określony procent tego podatku będzie przeznaczony na działania kulturalne w mieście, że będzie mógł z nich korzystać. Staramy się też podatki ustalać na takim poziomie, by nie były maksymalne. Zwiększamy je zazwyczaj o poziom inflacji, więc z punktu widzenia wysokości podatków nie jesteśmy najdroższymi w okolicy; wręcz przeciwnie, jednymi z najtańszych. Przy inwestycjach mamy system pomocy i zwolnień, zarówno jeśli chodzi o nowe przedsięwzięcia, jak i nowe miejsca pracy, które przedsiębiorcy tworzą. Jest uchwała, obowiązuje, jeśli ktoś inwestuje, może skorzystać z ulg, których wysokość jest uzależniona od wielkości inwestycji.

Paweł Dziwosz: Nie unikniemy tego, że jednym ze źródeł dochodów miasta są opłaty i podatki lokalne. Patrząc na to, co robi władza, to raczej nie oszczędza, ale przerzuca tę odpowiedzialność na mieszkańców, podnosząc podatki. Spójrzmy na opłatę śmieciową, na opłatę parkingową, na podatki od nieruchomości. Niezadowoleni byli bardzo przedsiębiorcy z tego, że tak nagle i skokowo podniesiono stawki. Nie wiem, co może oznaczać „sprawiedliwie”, na pewno nie unikniemy podatków. Mieszkańcy mnie pytają, czy obniży pan te czy tamte stawki. Moim zdaniem, nie stać nas na obniżanie. Musimy pokazać mieszkańcom, że chcemy oszczędzać, ale że wspólnymi siłami możemy „odbudować” to miasto. To nie jest tak, że przyjdzie burmistrz z czarodziejską różdżką i wszystko zmieni. Myślę, że gdyby mieszkańcy widzieli, że te pieniądze z podatków są dobrze wydawane, bo powstają place zabaw w dzielnicach, miejsca rekreacji, że te środki są wydawane w sposób efektywny, to każdy będzie gotów płacić podatki.

Tomasz Klonowski: Mógłbym próbować czarować, ale tego nie będę robił, nie będę opowiadał bajek i obiecywał gruszek na wierzbie. Tomasz Klonowski nie zlikwiduje podatków, bo to jest po prostu niemożliwe. Tak jak nie powiem, że stworzymy sprawiedliwy system, bo każdy system zakładam, że jest sprawiedliwy, choć zdaję sobie sprawę, że niekoniecznie w odczuciu mieszkańców. Sam jako mieszkaniec nie lubię płacić podatków, bo nikt tego nie lubi. Nie uda się jednak stworzyć jakiegoś sztywnego schematu. Jeśli założymy, że stworzymy system ściśle powiązany ze wskaźnikiem GUS dotyczącym inflacji, to mamy inflację 1,5 proc., więc wszyscy są zadowoleni, bo jest podwyżka, której nikt nie zauważa. Ale jeśli jest inflacja szybuje do 20 proc., to wszyscy odpowiedzmy, czy będziemy zadowoleni z takiego rozwiązania. Dlatego lokalnie po to są radni, burmistrz, nasze rozmowy i nasza praca, by na bieżąco analizować sytuację i zależnie od tego, w jakim jesteśmy punkcie, do tego się dostosowywać.

Często samorządy pochylają się nad podatkami, gdy chcą kasę podreperować, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by szukać innych dróg finansowania. Jeśli jesteśmy miastem turystycznym, to opłata miejscowa w miarę jasny sposób opisuje, kto może ją wprowadzić, ale myślmy niekonwencjonalnie i szukajmy nowych rozwiązań. Czemu Malbork, który spełnia część warunków, nie miałby od turystów pobierać dodatkowej opłaty. Moja propozycja nie spotkała się z uznaniem, ale jeśli mówimy o tzw. podatku śmieciowym, to Muzeum Zamkowe sprzedaje kilkaset tysięcy biletów wstępu rocznie. Możemy sobie szybko zobrazować, ile taka liczba ludzi zostawia śmieci w mieście. Czemu w bilecie nie ma kwoty, która rekompensowałaby nam wywóz tych odpadów. Bądźmy sprytni i stanowczy, nawet jeśli ktoś nam powiedział „nie”, to na tym nie kończmy dyskusji, do niektórych tematów trzeba wracać.

Dariusz Rowiński: Podatków nikt nie lubi i jak burmistrz chciał podnosić, to nigdy nie byłem zwolennikiem maksymalnych stawek i mówiłem, że nie odnośmy się do bogatych miast i gmin, gdzie dochody mieszkańców są wysokie. Należymy do miast, gdzie podatki nie są najwyższe, ale to dlatego, że burmistrz potrafił się obrazić, gdy powiedzieliśmy, że musimy porównywać to z możliwościami osób, które będą te podatki płacić. Myślę, że opłaty lokalne będą podwyższane, ale ten trend, który mamy, powinien zostać utrzymany, bo nie można wprowadzić maksymalnych stawek proponowanych co roku przez ministra finansów. Trzeba je dostosować do zasobności kieszeni podatnika, a nie do tego, co płacą w Warszawie, Wrocławiu czy Gdańsku, bo ta stawka podatku jest taka sama, a mówimy o zupełnie innych miejscach do życia. Jest też kwestia biznesu. Dla nas zapłacenie 50 zł więcej rocznie nie jest dotkliwe, w przypadku przedsiębiorców to są zupełnie inne kwoty. Trzeba byłoby przeanalizować, na ile te lokalne podatki i opłaty wpływają na kondycję firm.

Garaż za stówkę. Czy zmienią się opłaty za dzierżawę?

Od 2003 r. nie są podnoszone stawki opłaty dzierżawnej. W tej chwili jest tak, że za garaż „blaszak” postawiony w reprezentacyjnym punkcie miasta płaci się ok. 100 zł miesięcznie. Nie chodzi o to, by kosztowało to miliony. Ale stawki powinny być urealnione.

Czy rozważa Pan regulację opłat za dzierżawę miejskich gruntów?

Marek Charzewski: Myślę, że będziemy to zmieniać. Ale tu mamy ten paradoks, że jak jest mowa o podatku, to pojawia się krytyka, że jest za drogo, a jak o dzierżawie, to, że pobieramy za mało. Często to są dzierżawy terenów zielonych, tam jest najtaniej, ale dzięki temu schodzimy z kosztów opieki nad takimi nieruchomościami. Jeśli na przykład wspólnota mieszkaniowa dzierżawi grunt, to przejmuje obowiązki związane z jego utrzymaniem. To nie jest tak, że dostajemy złotówkę, bo też nie wydajemy pieniędzy na koszenie, zamiatanie czy odśnieżanie. Chcemy, by mieszkańcy mieli szansę na zagospodarowanie terenów w sąsiedztwie, zwłaszcza tam, gdzie budynki wielorodzinne zostały sprzedane po obrysie. Podobnie z parkingami, bo jeśli jest tuż przy budynku i wspólnota chce się nim zająć, to mamy z tego korzyść.

Paweł Dziwosz: Ludzie szybciej zaakceptują niedużą podwyżkę, jeśli te pieniądze zostaną przeznaczone na słuszny cel. Warto rozmawiać o dostosowaniu stawek do obecnych realiów. Jeżeli nie będzie wpływów do budżetu, to nie trzeba być filozofem, by wiedzieć, że nie będzie zrobionej drogi, infrastruktura będzie słaba, będzie brudno i brzydko. Przecież obecne zaniedbania wynikają i z zaniechań, i z braku środków.

Tomasz Klonowski: No tak, później rodzi to problem, bo to narasta, narasta i potem, jak trzeba usiąść i wyprostować te kwestie, to regulacje będą wyglądać drastycznie. Tutaj można zadać pytanie, czy nie jest to rodzaj zaniechania, bo dzięki temu Malbork mógłby być bogatszy. To jest matematyka, trudniej, by jedna osoba wygospodarowała milion, niż milion osób wygospodarowało złotówkę.

Dariusz Rowiński: Należy to przeanalizować i wrócić do tematu. W programie mówimy, że należy zrobić remanent, jeśli chodzi o obowiązujące stawki dzierżawy. Poprzeglądać umowy. Często jest tak, że na podobnym terenie opłaty się bardzo różnią i nie ma logiki, jeśli chodzi o zbliżone lokalizacje. Nie mówię, by łupić, ale są miejsca, które są cenne i dzierżawcy są w stanie zapłacić dużo, co pokazuje przykład bulwaru im. Macieja Kilarskiego.

Czy w ponad 37-tysięcznym mieście można szukać oszczędności?

Często podczas dyskusji o kondycji finansowej miasta padają argumenty, że trzeba przyglądać się wydatkom, bo może nie wszystkie są potrzebne, może niektóre można przyciąć.

Na czym Pana zdaniem można oszczędzać? Są rachunki i pozycje stałe, których nie da się uniknąć po stronie wydatków miasta.

Marek Charzewski: Szukamy oszczędności we wszystkich obszarach, w których jest to możliwe, choćby w oświacie, która jest bardzo kosztochłonna. Ale nie chcemy, by one polegały na likwidacji szkół, ale chcemy, by te szkoły były wypełnione, bo subwencja jest na ucznia. Dlatego mamy system naboru tak skonstruowany, by szukać oszczędności. Ale robimy to wszędzie, gdzie możemy, choćby zatrudnienie w Urzędzie Miasta spada, to też w niektórych obszarach mamy mniej pracowników. Ale nie chcemy, by oszczędzanie uderzało w mieszkańców, bo wtedy nie spowoduje żadnej poprawy.

Paweł Dziwosz: Nam zależy na oszczędzaniu. Mogę być tego dobrym przykładem. Planuję mieć jednego zastępcę, gdy zostanę burmistrzem. Planuję wziąć na siebie sporą część pracy jednego z obecnych wiceburmistrzów, nie będę wszędzie bywał, choć oczywiście nie wykluczam też regularnych spotkań i rozmów z mieszkańcami. Można mówić, że to „piarowa zagrywka”, ale sprawdziłem oświadczenie majątkowe jednego z wiceburmistrzów. Za 2022 r. zarobki wyniosły ok. 160 tys. zł, czyli przez pięć lat daje to prawie milion złotych. Moim zdaniem, taką kwotę można wykorzystać na inne cele. Natomiast nie będę mówił w kampanii o ograniczaniu działalności miejskich podmiotów czy drastycznym cięciu wydatków, bo nikt takich tematów przed wyborami nie porusza. Od razu otrzymałbym łatkę likwidatora, a tego chciałbym uniknąć.

Tomasz Klonowski: Na pewno nie ucieknę od tematu ograniczenia liczby wiceburmistrzów. Jestem innego zdania. Burmistrz i zastępcy powinni na siebie zarabiać. Jeśli spojrzymy na budżet i widzimy, że 70 mln zł rocznie jest wydawanych na wynagrodzenia (w skali całego samorządu, czyli Urząd Miasta i wszystkie podległe oprócz spółek miejskich - dop. red.), to zasadnicze pytanie brzmi, jaką oszczędnością będzie jeden wiceburmistrz, a nie dwóch. Oczywiście, będą to mniejsze wydatki, ale będę oczekiwał od moich zastępców, by oni podejmowali takie działania, by zarobili i na swoją pensję, i na dodatkowe wpływy do budżetu. I w tę stronę bym szedł. Na pewno trzeba szukać oszczędności, ale nie może to być zrobione kosztem funkcjonowania miasta ani na zasadzie „nowej miotły”, która przychodzi i zwalnia ludzi. Jestem ostatnią osobą, która chciałaby tak postępować, bo to jest i nieskuteczne, i złe, i z ludzkiego punktu widzenia nie fair. Powinniśmy więc koncentrować się na tym, by zwiększać wpływy do budżetu.

Dariusz Rowiński: To bardzo dobry temat. Jest tworzony budżet miasta Malborka i każdy wydział i każda jednostka przynosi plan finansowy. Przez trzy lata prosiłem burmistrza i wychodziły wnioski z Komisji Finansów i Rozwoju Miasta, by ujednolicić ten dokument. I byśmy przeszli z etapu "działu i paragrafu" na zadaniowość, czyli rozpisywanie pieniędzy pod konkretne zadanie. To daje to, że ktoś, kto to będzie oceniał, będzie w stanie porównać, czego potrzebuje każda jednostka. Byłoby to czytelne, bo chciałbym wiedzieć, ile płaci się za wodę, ile za prąd, płace i zakupy. Jeśli więc miałyby być oszczędności, z takiego dokumentu można byłoby je wyłapać. Wystarczy go znormalizować, ujednolicać, by mieć skalę porównawczą i wiedzieć, co się w finansach dzieje. Więc najpierw dowiedzmy się, na co pieniądze są wydawane. Jakie byłyby oszczędności i czy zmienią w istotny sposób kondycję finansową miasta, tego nie wiem.

Spółki pod kontrolą? Tak kandydaci podchodzą do miejskich podmiotów

Burmistrz sprawuje nadzór właścicielski nad miejskimi spółkami. To podmioty, które świadczą usługi głównie dla mieszkańców. Są to:

  • Zakład Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w Malborku sp. z o.o.
  • Miejski Zakład Komunikacji w Malborku sp. z o.o.
  • Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji w Malborku sp. z o.o.
  • Przedsiębiorstwo Nogat sp. z o.o. w Kałdowie Wsi
  • Centrum Aktywnego Wypoczynku w Malborku sp. z o.o.
  • Malborskie Towarzystwo Budownictwa Społecznego sp. z o.o.

Czy w programie wyborczym ma Pan plany wobec miejskich spółek? Chodzi o fuzje czy likwidacje, które mogłyby się przyczynić do sprawniejszego działania.

Marek Charzewski: Przyglądamy się, ale dopóki środki unijne były wydawane, to trudno je połączyć. Ale będziemy starać się, jeśli uda się łączyć, to będziemy to robić.

Paweł Dziwosz: To zawsze wywołuje niepokój społeczny. Ale trzeba się zastanowić nad przyszłością Centrum Aktywnego Wypoczynku. Gdyby na przykład pojawił się przedsiębiorca, który chciałby zainwestować przy ul. Parkowej w tamtejszą infrastrukturę turystyczną, to powinna być to długoletnia dzierżawa. Tylko oczywiście nie całości, bo mam na myśli część usług hotelowych i kemping, zaplecze sportowe musi zostać miejskie. Natomiast o szczegółach w odniesieniu do konkretnych podmiotów będzie można rozmawiać po dokładnej analizie kondycji spółek, czyli już po wyborach.

Tomasz Klonowski: Jako Malbork nie mamy oszałamiającej liczby spółek i wszystkie te podmioty mają określone i celowe zadania. Nie byłbym za fuzjami czy likwidacjami z tego względu, że jeśli zbudujemy moloch, to będzie on nieefektywny. Lubię działać na przykładach i dajmy na to MZK i stacji diagnostycznej. Radni, moje koleżanki i koledzy, zastanawiali się, po co ona jest i czemu na siebie nie zarabia. Poprosiłem, by podniosła rękę każda osoba na sali, która dokonuje tam przeglądu auta. Poza mną takiej osoby nie było. Idźmy w tym kierunku, by każda spółka optymalizowała swoje działania, zachęcała, by korzystać z jej usług i wtedy można łączyć ich dalszy rozwój i zarabianie. Kolejny przykład to Centrum Aktywnego Wypoczynku. Mamy fenomenalną infrastrukturę sportową. Nieraz, by zarobić, trzeba wydać. W sytuacji, gdy mamy świetne boiska, pięknie położone obiekty, bo mamy park, zamek, to inwestujmy w bazę. Jeśli będzie odpowiedni hotel przy ul. Parkowej, to on na siebie zarobi. Bo już przyjeżdżają zespoły i grupy, a jak wprowadzimy go na odpowiedni poziom, to przyjdą duże pieniądze.

Dariusz Rowiński: Plan na spółki polega przede wszystkim na dokładnym przyjrzeniu się, jak funkcjonują. Mówiliśmy w tej kadencji dużo o MZK, bo przy przechodzeniu na komunikację bezbiletową trzeba było z zarządem siąść i przemyśleć, jak zrobić, by to jak najlepiej działało. Pomysły na łączenie spółek istnieją od lat, ale nie wiem, czy da się spiąć niektóre działalności, nawet jeśli są bliskie sobie, jak „wodociągi” i oczyszczalnia ścieków. Dlatego trzeba sprawdzić, czy to będzie takie proste, jak podłączenie wtyczki, bo może nie być wcale takie kompatybilne. Nie jestem fachowcem od funkcjonowania spółek, więc musiałbym skonsultować to z kimś, kto prześledzi zyski i zagrożenia. Trzeba taki bilans wykonać, bo jeśli nie byłoby różnicy, to wtedy przeprowadzenie kosztownej reorganizacji mija się z celem, bo nie osiągnie się takiego efektu. Tak też jest z podmiotami zajmującymi się budownictwem mieszkaniowym. To nie jest plan z gatunku tysiąca wyborczych pomysłów, ale materiał na dokładny audyt, który pokaże, czy warto to robić. Bo jeśli fuzja miałaby oznaczać tylko likwidację rady nadzorczej i zarządu, a nie będzie żadnych zysków, to robienie czegoś „pod publikę”, by dobrze sprzedało się w mediach, jest niemądre.

To nie koniec tematów, które poruszyliśmy podczas naszych rozmów. Mieszkańcy oczekują od włodarza także „igrzysk”, a ich postulaty dotyczą uruchomienia kina czy budowy basenu. Jak kandydaci odnoszą się do tych inwestycji? Odpowiedzi znajdziecie w czwartym odcinku.

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź "Dziennik Bałtycki" codziennie. Obserwuj dziennikbaltycki.pl!

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na malbork.naszemiasto.pl Nasze Miasto