W Słupsku znikają z ulic kioski. A kiedy kiosk jest zamknięty - praworządny obywatel chciałby kupić bilet autobusowy u kierowcy. Tak też stało się w Słupsku.
Jedna z naszych czytelniczek nie mogąc kupić biletu w kiosku, wsiadła do autobusu linii nr 8 na przystanku 3-go Maja.
Chciała kupić karnet za 4,20. Pech chciał, że nie miała odliczonej gotówki i dała kierowcy zamiast 4.,20 to 5,20.
Kierowca nie sprzedał jej biletu, powołując się na ogłoszenie wiszące przy kabinie kierowcy, że nie ma obowiązku wydawać reszty. Okazało się, że takiego ogłoszenia tam nie ma.
- Chciałam kupić tylko bilet. Tę złotówkę mógł sobie zostawić. Poprosiłam pana nawet, aby poczekał na mnie kilka sekund. Na jednym z przystanków był czynny kiosk i chciałam kupić bilet. Kierowca mi powiedział, że nie zdążę - żali się Marta (nazwisko do wiadomości redakcji).
Według niej kierowca bardzo szybko otworzył i zamknął drzwi po to, by nie zdążyła dobiec do kiosku.
Pasażerowie powiedzieli, że Marta może mieć problem, bo w autobusie byli kontrolerzy biletów.
Wydawałoby się, że kierowca powinien poświadczyć za pasażerkę, że nie jest gapowiczem i chciała kupić bilet. Okazuje się, że kierowca wcale nie miał na to ochoty.
Zadzwoniliśmy w tej sprawie do Marcina Grzybińskiego, dyrektora ZTM w Słupsku.
- Zasady są jasno określone i nie zmieniły się od kilkunastu lat - mówi Marcin Grzybiński. - Najwyraźniej pani nie interesuje się tym jakie ma prawa i obowiązki. Przed przyjazdem do określonego miasta trzeba zapoznać się z regulaminem komunikacji miejskiej. Taki regulamin wisi w autobusie - twierdzi Marcin Grzybiński.
Tak się złożyło, że nasza pasażerka, znając swoje prawa i nie posiadając biletu na przejazd po wejściu do pojazdu bezzwłocznie skierowała się w stronę kabiny kierowcy, aby zakupić bilet. Okazało się, że kupić nie może.
- Według prawa lokalnego kierowca zwolniony jest z tego, aby wydawać resztę. Choć starają się robić tak, aby pasażer był zadowolony. Mają prowizję od sprzedaży biletów - informuje dyrektor ZTM. - A to , że kierowca nie sprzedał biletu, bo nie miał jak wydać, nie chroni pasażera od otrzymania mandatu. Gdyby tak było, to każdy pasażer wsiadałby do autobusu i miał przy sobie 50 lub 100 złotych - kontynuuje.
Problem w tym, że nasza czytelniczka miała przy sobie 5,20, a nie 50 złotych.
Co zrobić w sytuacji, kiedy kioski ruchu są zamknięte, a kierowca nie chce sprzedać biletu, prawdopodobnie ze zwykłej nieuprzejmości?
Bydgoska policja pokazała filmy z wypadków z tramwajami i autobusami
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?