Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pacjenci mogą odetchnąć z ulgą

Jolanta Gromadzka-Anzelewicz Dorota Abramowicz
W większości pomorskich szpitali, które w ostatnim czasie zaostrzyły strajk, lekarski protest zawieszono. Medycy dostali podwyżki i cofnęli wypowiedzenia.

W większości pomorskich szpitali, które w ostatnim czasie zaostrzyły strajk, lekarski protest zawieszono. Medycy dostali podwyżki i cofnęli wypowiedzenia. Nie udało się natomiast ugasić medycznego pożaru w innych częściach kraju; w Gorlicach, Nowym Targu, w Suwałkach czy Radomiu. Właśnie do Radomia, w odruchu solidarności, pojechali przedstawiciele lekarzy z Gdańska.

Pacjenci z Wejherowa, Kościerzyny, Kartuz, Słupska, Starogardu, Szpitala Morskiego w Gdyni i Wojewódzkiego w Gdańsku mogą mówić o szczęściu. Od początku przyszłego tygodnia, na wszystkie funkcjonujące w tych szpitalach oddziały, lekarze wrócą w komplecie. Znów pełną parą pracować będą pracownie diagnostyczne i bloki zabiegowe. Odbywać się będą wszystkie zaplanowane operacje.
Dostali podwyżki
Spory sukces osiągnęli lekarze z Kartuz, którzy wywalczyli 4 tysiące zł pensji dla medyków z II stopniem specjalizacji. W Szpitalu Morskim im PCK w Gdyni Redłowie, gdzie do piątkowego południa ważyły się losy kilku oddziałów, też doszło w końcu do kompromisu.
- Cały personel dostanie podwyżki - mówi Irena Erecińska-Siwy, dyrektor placówki. - Po 1200 złotych brutto więcej otrzymają specjaliści, po 500 zł - pielęgniarki, położne i technicy. W zamian - lekarze wycofali wypowiedzenia.
W Wejherowie również w piątek zadecydowano o dołożeniu lekarzom po 500 - 700 złotych do pensji. Wcześniej porozumiano się z lekarzami w Słupsku.
W Szpitalu Wojewódzkim w Gdańsku, mimo teoretycznie trwającego protestu, w praktyce nic się nie zmieniło. W większości oddziałów szpitalnych lekarze zatrudnieni są na kontraktach i strajk im się nie opłaca.
W pozostałych placówkach nie przerwano jeszcze protestu absencyjnego. Na drzwiach wejściowych do Pomorskiego Centrum Chorób Zakaźnych i Gruźlicy nadal wisi ogromny plakat, informujący o strajku. Chorymi na oddziałach opiekują się ordynatorzy i lekarze dyżurni. Gdy zgłaszają się pacjenci z daleka, do przychodni schodzą dyrektorzy. Na szczęście również są lekarzami. Tak zwane ostre przypadki załatwiane są natychmiast. Tylko wczoraj na oddział gruźlicy przyjęto czterech chorych. Do ugody z lekarzami jeszcze tu nie doszło.
- Zaproponowałem podwyżkę średnio o 10 -12 proc. Związkowcy jej nie przyjęli - tłumaczy Bohdan Lamparski, dyrektor „Zakaźnego“.
Wbrew optymistycznym zapowiedziom NFZ, wygląda na to, że kierowana przez niego placówka będzie miała w przyszłym roku jeszcze mniejszy budżet. Choćby dlatego, że w nowym katalogu świadczeń NFZ leczenie pacjentów z gruźlicą wyceniono na jedną trzecią ceny dzisiejszej. Skąd więc wziąć dodatkowe pieniądze na wynagrodzenia?
Jeszcze negocjują
W Szpitalu Miejskim w Gdyni również pracują tylko ordynatorzy i dyżurni. Kierująca protestem dr Małgorzata Płoska poprosiła dyrektora o wyznaczenie terminu negocjacji. - Termin zostanie wyznaczony - zapewnia wicedyrektor Roman Abramowicz. - Na razie namawiamy lekarzy do przejścia w system kontraktowy. Na 8 osób z interny zgodę wyraziło pięcioro.
Dobrej myśli jest Zbigniew Krzywosiński, dyrektor Akademickiego Centrum Klinicznego AMG. Podczas wielogodzinnych rozmów ze związkowcami w czwartek udało się stworzyć "wstępny zarys kompromisu". Wczoraj lekarze otrzymali tę propozycję na piśmie. O tym, czy ją przyjmą, zdecydują na walnym zebraniu. Podwyżki w tym szpitalu dostać mają na razie tylko lekarze, jednak nie odbędzie się to kosztem innych grup zawodowych. Dla zadłużonego na 280 mln zł szpitala, zakończenie protestu i powrót do normalnej pracy to jedyna szansa na ratunek. Program naprawczy odłożono na razie na półkę, banki z powodu strajku zwlekają z udzieleniem kredytu, a bez niego szpital zginie.
- Tego jednak, że lekarzom należą się podwyżki, nikt nie kwestionuje - podkreśla Krzywosiński.
W kraju głodówki
Do granic możliwości napięta jest za to sytuacja w innych częściach kraju, szczególnie w Małopolsce, na Podkarpaciu, na Mazowszu. W sumie w całym kraju strajkuje 67 szpitali.
Wypowiedzenia, które skutkują 1 października, złożyło - według MZ - 2247 lekarzy. Trwają głodówki w Warszawie, Końskich i Radomiu. Ze związkowcami z Radomia, gdzie od 1 października z pracy może odejść w sumie 330 na 500 zatrudnionych lekarzy (m.in.: anestezjolodzy, onkolodzy, chirurdzy, kardiolodzy, pulmonolodzy, neurochirurdzy, ortopedzi, neurolodzy i ginekolodzy) przyjechał wczoraj minister zdrowia Zbigniew Religa. Do chwili zamknięcia naszej gazety, rozmowy jeszcze trwały.

Protest jest tylko zawieszony, bo czekamy na spełnienie obietnic
Z Andrzejem Sokołowskim, przewodniczącym Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy na Pomorzu,
rozmawia Jolanta Gromadzka-Anzelewicz

- Kolejne szpitale podpisują porozumienia, czy to koniec lekarskiego protestu?
- Nie odwołujemy akcji strajkowej, a tylko ją zawieszamy.
- Dlaczego? Przecież lekarze dostali podwyżki...
- Powody są dwa. Po pierwsze dlatego, że tylko niektórzy dyrektorzy, a nie wszyscy, wykazali chęć zawarcia kompromisu. Po drugie, porozumienia zawarte w takich szpitalach, jak te w Słupsku czy Wejherowie dotyczą na razie tylko ostatniego kwartału tego roku. W przyszłym roku zarobki lekarzy mają wzrosnąć do 2,5, a następnie do 3,1 średniej krajowej. Tak więc przez najbliższe półtora roku nasz strajk nigdzie nie zostanie odwołany.
- A jak płace dalej nie będą rosnąć?
- Wszystko zacznie się od początku. Jeżeli marszałek się z tych zobowiązań nie wywiąże, będzie miał jeszcze większy problem.
- Większy?
- Tak, bo dobrą nauczkę dostały te szpitale, które miały do strajku stosunek po części sceptyczny, nie wierzyły, że da on efekty. Lekarze ze Słupska czy Redłowa dostaną po 1200 zł do pensji, a oni nic, bo o nic nie wystąpili. Dla całego środowiska była to dobra lekcja solidarności. Poza tym żądania płacowe to nie jedyne nasze postulaty.
- Jest pan nie tylko szefem lekarskiego związku na Pomorzu, ale i prezesem Stowarzyszenia Niepublicznych Szpitali w Polsce. Prywatne szpitale zarobiły na strajkach?
- W ogóle na nich nie zarobiły. Narodowy Fundusz Zdrowia żadnemu niepublicznemu szpitalowi nie zwiększył z tego powodu kontraktu ani o złotówkę.
- Zarobiły, bo pacjenci przychodzili i płacili z własnej kieszeni...
- To nieprawda. Jedna z medycznych gazet zrobiła na ten temat ranking. Okazało się, że prywatne szpitale nie zyskały nawet procenta klientów.
- Jak to rozumieć?
- Oznacza to, że przyzwyczajenie Polaków do niepłacenia za służbę zdrowia jest niezwykle silne.
- Organizując strajk nie „naganiał“ więc pan pacjentów do prywatnych szpitali, jak to podejrzewa marszałek Jan Kozłowski?
- Te dane są dostępne, pan marszałek powinien był to sprawdzić, zanim w Radiu Gdańsk i na łamach "Dziennika Bałtyckiego" wysunął taką tezę.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto