Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Państwowa Inspekcja Pracy w Słupsku walczy z nieuczciwymi właścicielami lokali gastronomicznych

Robert Gębuś
zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjne Michał Pluta/archiwum NaszeMiasto
Pracodawcy oszukują przy wynagrodzeniach, wymagają pracy przez 7 dni w tygodniu po kilkanaście godzin dziennie. Bywa, że każą płacić pracownikom nie tylko za stłuczone talerze, ale nawet skradzione przez gości sztućce. Słupska Państwowa Inspekcja Pracy ujawniła kilkunastu nieuczciwych właścicieli lokali gastronomicznych

Większość została upomniana, do sądu skierowano dwa wnioski. Pracownicy w tych zakładach byli zatrudnieni bez umowy, szkolenia i pracowali w skandalicznych warunkach. Grozi za to kara do 30 tys. zł.

Teoretycznie. - W swojej karierze jeszcze nie słyszałem, by ktoś otrzymał taki mandat - przyznaje Roman Giedrojć, kierownik Państwowej Inspekcji Pracy w Słupsku.- Kary są zbyt niskie. Zwykle kończy się na upomnieniach lub na 2 tys. zł mandatu. Dla wielu pracodawców taka kara jest śmieszna.

Czytaj także: Uczniowie i studenci poszukują wakacyjnego zatrudnienia

Krzysztof cieszył się, że udało mu się znaleźć sezonową pracę w jednym z barów na środkowym wybrzeżu. Jest na drugim roku filologii polskiej. Studiuje dziennie w Szczecinie. Za miesiąc pracy otrzymał najniższą krajową, chociaż twierdzi, że przepracował w lipcu ponad 250 godzin. - Taką podpisałem umowę.

Właściciel baru przekonywał mnie, że jak on oszczędzi, to ja więcej zarobi.

- Prawdopodobnie nie dostałbym wtedy pracy w żadnej restauracji. Powiem tylko, że lokal był czynny od 10 rano do północy. Pracowałem po kilkanaście godzin na dobę - mówi Krzysztof. Jak twierdzi chłopak, po miesiącu szef odliczył mu za korzystanie z ciepłej wody i za stłuczone przypadkiem naczynia. - Dodał jeszcze, że się w pracy nie wyrabiałem. Zamiast 2 tys. złotych, dostałem niecały tysiąc - mówi chłopak. W jego opinii, to zjawisko dość powszechne.

Innego zdania jest Robert. - Pracowałem nieraz sezonowo. Nikt nie obiecywał, że to będzie lekkie zajęcie - mówi.- Rzeczywiście, pracowałem po kilkanaście godzin na dobę, ale dostawałem stawkę, na którą się umawiałem. Nie wszystko było udokumentowane. Część pieniędzy płacona była "pod stołem", ale chciałem zarobić, zaciskałem zęby i pracowałem.

Z kolei pan Józef, który od wielu lat pracuje w zawodzie kucharza, uważa, że dają się oszukiwać ci, którzy niewiele potrafią.

- To ja dyktuję warunki, na jakich chcę pracować w sezonie, bo mam kwalifikacje i doświadczenie - mówi.- Teraz pracuję w Jarosławcu już drugi sezon, ale wiem, że gdybym chciał zmienić zatrudnienie, znalazłbym je bez problemu.

Nieco innego zdania jest psycholog społeczna Marta Zieleniewska.

- Jeśli godzimy się na gorsze traktowanie innych pracowników, ponieważ mają niższe kwalifikacje, to ich i siebie traktujemy instrumentalnie - uważa.- Jeśli ktoś taki straci zdrowie i nie będzie mógł pracować, to powinien zdawać sobie sprawę, że pracodawca potraktuje go jak zużytą rzecz.

Roman Giedrojć z inspekcji pracy podkreśla, że kilkunastu ukaranych właścicieli lokali to tak naprawdę kropla w morzu. Pracownicy, jeśli już zgłaszają problem do PIP, robią to anonimowo. Najczęściej jednak nie zgłaszają go wcale.

Codziennie rano najświeższe informacje ze Słupska prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
od 7 lat
Wideo

echodnia Policyjne testy - jak przebiegają

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slupsk.naszemiasto.pl Nasze Miasto