Pierwszą pensję pobierała jako dyrektor wydziału w słupskim magistracie, a drugą za sprawowanie nadzoru właścicielskiego jako zastępca pełnomocnika w projekcie unijnym realizowanym w formalnie podlegającej jej wydziałowi spółce Wodociągi Słupsk. Krótko mówiąc, pracowała sama dla siebie. Jednakże według urzędników miała na to pozwolenie ministerialne.
- Ta umowa była kontynuowana do 30 czerwca 2010 roku wynagrodzeniem w formie ryczałtu w wysokości 6 tysięcy złotych brutto miesięcznie. To znaczy, że wypłacano je niezależnie od liczby zadań wykonywanych na rzecz dającego zlecenie - tłumaczy Robert Kujawski, który na briefingu 15 lutego postanowił ujawnić raport NIK.
Grabuszyńska zarobiła prawie 100 tys. złotych brutto na umowę zlecenie. A nieprawidłowości etyczne podwójnego zatrudnienia wykryła Najwyższa Izba Kontroli.
Dopiero wtedy prezydent, Maciej Kobyliński, zauważył, że coś jest nie tak. Z tego powodu, z dniem 1 grudnia 2010 roku odwołał Annę Grabuszyńską ze stanowiska pełnomocnika.
- Nieprawidłowości wskazane przez NIK dotyczyły bezstronnego nadzoru - wyjaśnia Mariusz Smoliński, rzecznik słupskiego magistratu. - Według naszych ustaleń była to ogólnie stosowana w kraju praktyka, że dyrektorowie merytorycznych wydziałów sprawują nadzór. Nie mieliśmy zastrzeżeń, ponieważ dyrektora na to stanowisko powołał minister.
Umowa zlecenie podpisana została w lipcu 2009 roku. Co ważne Anna Grabuszyńska w swoim zeznaniu rocznym PIT za 2009 rok zaznaczyła, że dochody z umowy zlecenia nie kolidowały z zakresem jej obowiązków służbowych.
Wybory samorządowe 2024 - II tura
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?