Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Polski Dzień Transplantologii. Zostań dawcą, będziesz wielki

Jolanta Gromadzka-Anzelewicz
Jolanta Gromadzka-Anzelewicz
Teraz regularnie chodzę na siłownię, podróżuję, a nawet trenuję taniec. Czuję, że żyję - mówi Kasia Olędzka, która przeszła transplantację nerki w 2020 r.
Teraz regularnie chodzę na siłownię, podróżuję, a nawet trenuję taniec. Czuję, że żyję - mówi Kasia Olędzka, która przeszła transplantację nerki w 2020 r. fot. arch.
26 stycznia obchodzony był Ogólnopolski Dzień Transplantologii. Dziś przedstawiamy sylwetki kilku osób, które dzięki transplantacjom mogą cieszyć się życiem: - Przeszczep nerki diametralnie odmienił moje życie - przyznaje 34-letnia Kasia Olędzka. - Przed przeszczepem bulwar w Gdyni to był szczyt moich możliwości - przyznaje Kasia. A teraz regularnie chodzę na siłownię, podróżuję, a nawet trenuję taniec.

Na taki sam uśmiech losu w postaci nerki od dawcy czeka aktualnie w Polsce 1119 osób. Na wątrobę - 145 chorych, na serce - 381, na płuca - 138.

- W Polsce czas oczekiwania na przeszczep nerki jest stosunkowo krótki - twierdzi prof. dr hab. med. Alicja Dębska-Ślizień, kierownik Katedry i Kliniki Nefrologii, Transplantologii i Chorób Wewnętrznych Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego i jednocześnie prezes Polskiego Towarzystwa Transplantacyjnego. - Na pierwsze przeszczepienie od momentu zgłoszenia - 442 dni. Jeśli jednak chory rozpocznie już dializy, okres oczekiwania wydłuża się do 935 dni. Dzieje się tak, ponieważ pacjent dializowany jest coraz bardziej zmęczony, dołączają się nowe dolegliwości, ma mniej czasu, trudniej go przygotować. Proces zgłaszania na listę oczekujących wymaga wykonania wielu badań, konsultacji, czasami dodatkowych zabiegów i w naszych warunkach jest trudny dla chorego i zespołu. Dlatego najlepiej zgłaszać pacjentów do przeszczepienia wyprzedzającego, czyli na krótko przed koniecznością rozpoczęcia dializ, kiedy jeszcze nie jest przywiązany na wiele godzin do dializy, ma więcej energii i chęci do współpracy. W gdańskim ośrodku przygotowano i przeszczepiono już około 150 pacjentów, którzy nie byli jeszcze dializowani. Trzeba dodać, że pacjenci z niewydolną nerką przeszczepioną mają również szansę zgłoszenia wyprzedzająco na listę oczekujących. Nie znaczy to, że każdy zgłoszony wyprzedzająco pacjent otrzymuje nerkę jeszcze przed dializami. Taką gwarancję mają tylko pacjenci posiadający dawcę żywego. Warto podejmować trud zgłaszania pacjentów na listy oczekujących, co daje im szansę na transplantację, ponieważ dla chorych spełniających kryteria zgłoszenia jest z medycznego punktu widzenia lepszą metodą leczenia niż dializy, zapewnia lepszą jakość życia.

Brakuje dawców

Osób oczekujących na przeszczepienie jest coraz więcej i coraz bardziej wydłuża się czas ich oczekiwania na dawcę. Część chorych z tej kolejki się go nie doczeka i umrze. Dlaczego? Bo brakuje dawców.

Tylko w 2021 roku na transplantację serca czekało w Polsce 781 chorych, w tym 50 poniżej 18 roku życia. I mimo że był to rekordowy rok dla kardiochirurgów - nigdy wcześniej nie udało się im przeszczepić aż 200 serc, a tym samym uratować życie 200 pacjentów (w tym 13 nastolatków) - 89 chorych oczekujących w tej kolejce na dawcę zmarło.

Był kwiecień 2013 roku. Kasia Olędzka, wówczas jeszcze niepełna 24-latka, pojechała do rodziców do Torunia na święta wielkanocne. Ponieważ był to dopiero piątek, poszła spotkać się ze znajomymi. Następnego dnia poczuła się źle. W niedzielę nie miała już siły, by wstać z łóżka. W poświąteczny wtorek zgłosiła się do lekarza pierwszego kontaktu, która zleciła badania. Kasia zauważyła, że zmienił się kolor jej skóry. Stał się lekko żółtawy, pojawiły się też na niej jakieś kropki. Jeszcze tego samego dnia Kasia w ciężkim stanie trafiła do szpitala. Lekarze rozpoznali u niej rzadką chorobę - zespół hemolityczno-mocznicowy.

- Choroba rozwija się od 2 do 7 dni. Jednego dnia człowiek jest zdrowy, a drugiego dnia - ledwo żywy - opowiada Kasia.

Następnego dnia Kasia rozpoczęła dializy. Ze szpitala w Toruniu przetransportowano pacjentkę do kliniki w Gdańsku. Spędziła tam dwa miesiące. Przez kolejnych siedem lat, trzy razy w tygodniu dializowała się w stacji Diaverum w Gdyni. Dr Zuzanna Wołyniec, która się nią opiekowała, wysłała ją do Włoch, gdzie w Bergamo wykonano Kasi badania genetyczne. Jak się potem okazało, jej choroba miała właśnie takie podłoże.

Szansa na przeszczep nerki pojawiła się dopiero w 2017 roku, gdy do refundacji w Polsce wszedł lek o nazwie Soliris. To jeden z najdroższych leków na świecie - jego roczny koszt szacowany jest na 2 mln zł. Ale nie ma dla niego żadnej alternatywy. Bez niego nie można wykonać przeszczepu. Zespół hemolityczno-mocznicowy to bardzo ciężka choroba prowadząca do śmierci, a lek znacznie poprawia stan zdrowia pacjentów. Ratuje i wydłuża życie, ogranicza cierpienie, a z drugiej strony pacjenci rzadziej wymagają dializ, przetoczeń, pobytu w szpitalach. W grudniu 2020 r. w UCK Kasia przeszła transplantację nerki. Co 15 dni zgłasza się do kliniki na kroplówkę z Solirisem. I będzie musiała to robić do końca życia.

- Przed przeszczepem bulwar w Gdyni to był szczyt moich możliwości - przyznaje Kasia. - A teraz regularnie chodzę na siłownię, podróżuję, a nawet trenuję taniec. Czuję, że żyję.

Zaszkodził COVID-19

- Od marca 2020 r., kiedy zaczęła się pandemia, nastąpił spadek liczby transplantacji narządów, nie tylko w Polsce, ale i w całej Unii Europejskiej, o około 20 proc. - tłumaczy prof. Alicja Dębska-Ślizień. - Teraz powoli znowu pniemy się w górę. W ubiegłym roku było ich 874, w 2020 - 717, a w 21 - 739.

Obronną ręką „wyszły” natomiast z pandemii transplantacje serca i płuc oraz przeszczepy nerek od dawcy żywego. W roku 2021 przeszczepiono 173 serca, w 2022 - najwięcej w historii, bo 200 serc. Do tego sukcesu przyczynił się fakt, że takie ośrodki jak Anin, Zabrze czy ośrodek we Wrocławiu nie były bezpośrednio zaangażowane w walkę z COVID-19. Nowe płuca dostało w 2021 - 68, a w 2022 - aż 93 chorych.

Naszą piętą achillesową były też przeszczepy od dawcy żywego. Z jednym tego rodzaju przeszczepem na milion mieszkańców sadowiliśmy się na szarym końcu Europy. O ile w 2020 r. zarejestrowano 31 takich transplantacji, w 2021 - 44, to w ubiegłym roku - niespodzianka - odbyły się 73 tego rodzaju transplantacje. Jak sądzi prof. Alicja Dębska-Ślizień - to efekt akcji edukacyjnej prowadzonej przez nefrologów i zasługa powołanych przez Poltransplant koordynatorów dawcy żywego. Ośrodkiem, w którym odbyło się najwięcej tego typu transplantacji, jest Szpital Kliniczny Dzieciątka Jezus w Warszawie, w ośrodku gdańskim również zwiększono w ubiegłym roku liczbę transplantacji od dawcy żywego.

Taki przeszczep uratował życie małej Marcelinki z Pruszcza Gdańskiego.

Marcelinka Haska miała niespełna rok, gdy w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie przeszła transplantację wątroby. Dawcą był tata dziewczynki - Bartek. Lekarze pobrali od niego tylko fragment tego narządu. Wątroba ma ogromne zdolności regeneracyjne, dlatego narząd dawcy po takim pobraniu szybko się odbudowuje. A Marcelinka dzięki temu żyje, rośnie i rozwija się jak każde zdrowe dziecko.

Dziewczynka przyszła na świat 10 stycznia 2017 r. w gdańskim szpitalu przy ul. Klinicznej. Urodziła się o czasie, lekarze orzekli, że jest zdrowa i wypisali do domu. Lekko żółty odcień skóry noworodka tłumaczono często występującą w tym okresie życia żółtaczką fizjologiczną. Po dwóch miesiącach rodzice zgłosili się z dzieckiem do poradni na szczepienie. Lekarkę zaniepokoiło jednak utrzymujące się zażółcenie skóry, skierowała ich do szpitala. Trafili do gdańskiego Kopernika.

- Lekarze rozpoznali u Marcelinki atrezję, czyli zwężenie dróg żółciowych zewnątrzwątrobowych - tłumaczy jej mama Paulina.

Nieleczona atrezja dróg żółciowych może doprowadzić do marskości wątroby, a nawet do śmierci dziecka. Dziewczynka miała niecałe trzy miesiące, gdy przeszła zabieg, który polega na przyłączeniu jelita do wnęki wątroby, żeby ułatwić odpływ żółci. Nie pomógł on zbyt wiele, lekarze nie ukrywali - Marcelinkę może uratować tylko przeszczep wątroby. Przez kolejne miesiące krążyli między Gdańskiem a Warszawą, większość czasu spędzali w szpitalach, w domu byli gośćmi. 31 października 2017 r. w Centrum Zdrowa Dziecka przeszczepiono Marcelince fragment wątroby pobrany od jej taty Bartka.

Szczęśliwie po Marcelinie nie widać, jak wiele w swoim krótkim jeszcze życiu przeszła. Ma już sześć lat, uczęszcza do przedszkola, za rok pójdzie do pierwszej klasy. Jest wesołym i pogodnym dzieckiem.

Część chorych nie doczeka przeszczepu

W Polsce najwięcej narządów przeszczepiono w latach 2012-2014. Ten ostatni był pod tym względem rekordowy - transplantolodzy przeszczepili 1619 narządów. W następnych latach widoczny był już trend spadkowy. - Chcielibyśmy nie tylko dojść do tych wartości, ale znacznie je przekroczyć - twierdzi prof. Dębska-Ślizień.

Im większe sukcesy odnosi transplantologia, tym bardziej rozszerzają się wskazania do leczenia tą metodą. Osób oczekujących na przeszczepienie jest coraz więcej i coraz bardziej wydłuża się czas ich oczekiwania na dawcę. Część chorych z tej kolejki się go nie doczeka i umrze.

Dzieje się tak, bo, jak przekonuje prof. dr hab. Roman Danielewcz - przewodniczący Krajowej Rady Transplantacyjnej - przez ostatnich kilkanaście lat wskaźnik przeszczepiania narządów w Polsce rośnie bardzo wolno lub wręcz - utrzymuje się na tym samym poziomie. Jeszcze przed pandemią oscylował on wokół 13 dawców na milion mieszkańców, co plasowało nas w europejskiej klasie średniej. Po pandemii wskaźnik ten spadł do 10,3. Tym samym jeszcze dalej nam do lidera, którym nie tylko w Europie, ale i na świecie jest Hiszpania. Ten wskaźnik przekracza 40, a w niektórych prowincjach Hiszpanii nawet 60 na milion mieszkańców. W Chorwacji, Belgii i Holandii oraz w krajach skandynawskich wskaźnik ten jest 2-3 razy większy niż w naszym kraju.

Nie jest to kwestia większej świadomości mieszkańców Hiszpanii czy Chorwacji, jak ważne są transplantacje, a innej organizacji systemu.

- W Polsce narządy pobiera się od dawców, u których doszło do śmierci mózgu, co zostało zdiagnozowane, i człowiek został uznany za zmarłego - tłumaczy prof. Alicja Dębska-Ślizień. - Są też dawcy - i tak jest np. w Hiszpanii, od których pobiera się narząd, gdy dojdzie u nich do nieodwracalnego zatrzymania krążenia. Dawca jest kwalifikowany na podstawie trwałego zaprzestania przepływu krwi do mózgu. Jest to dużo trudniejsze logistycznie; wymaga ścisłych ram czasowych, odpowiedniego sprzętu do utlenowania krwi, urządzeń do perfuzji narządów. Polskie szpitale nie są do tego przygotowane. Dla polskiej transplantologii to przyszłość.

Według danych Poltransplantu w naszym kraju najwięcej dawców na milion mieszkańców (23,9) zgłaszanych jest w województwie pomorskim, wzrost zanotowano również w lubuskim i małopolskim. Najmniej dawców (2,8) zgłaszanych jest w województwach podkarpackim, podlaskim i łódzkim.

Dawców jest mało, ponieważ część szpitali w ogóle ich nie identyfikuje i nie zgłasza do Poltransplantu. W Polsce jest 388 szpitali spełniających kryteria tzw. potencjału dawstwa, czyli posiadających oddziały udarowe czy oddziały intensywnej terapii, z których tylko 160 aktywnie wykorzystuje swój potencjał donacyjny, ale większość narządów do przeszczepień pochodzi z 30-40 szpitali. Niekwestionowanym liderem, i to od lat, jest Uniwersyteckie Centrum Kliniczne, które zgłasza najwięcej dawców w skali całego kraju. I nic w tym dziwnego - funkcjonująca w tym szpitalu Klinika Nefrologii, Transplantologii i Chorób Wewnętrznych od lat jest wiodącym ośrodkiem tej specjalności znanym nie tylko w Polsce, ale i w Europie. Dyrekcja UCK sprzyja transplantacjom, lekarze przeprowadzali je nawet w szczycie pandemii.

W Biuletynie Poltransplantu chwalą również drugi szpital na Pomorzu - im. Floriana Ceynowy w Wejherowie. Tam Poltransplant odnotował w ubiegłym roku najwyższy wzrost zgłoszeń narządów od dawców.

Jerzy Hall, gdańszczanin z krwi i kości - od kilku lat mieszkający w Sopocie, przez 57 lat jak mógł unikał doktorów. Drobny incydent zdrowotny sprawił, że żona pana Jerzego pognała go na badania. Ich wyniki wskazywały, że mężczyzna cierpi na przewlekłą chorobę nerek. Pan Jerzy trafił do Poradni Nefrologicznej w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym w Gdańsku pod opiekę doktora Sławomira Lizakowskiego.

Do poradni zgłaszał się regularnie, zapamiętał nawet moment, gdy dr Lizakowski powiedział, że trzeba będzie pomyśleć o przeszczepie wyprzedzającym, który wykonuje się, zanim chory będzie musiał być dializowany, ale dopiero za jakieś pięć lat.

- Dostałem mnóstwo skierowań na rozmaite badania, bo aby być przeszczepionym, trzeba być bardzo zdrowym - śmieje się pan Jerzy. Tymczasem wyniki badań zaczęły się pogarszać szybciej niż przewidywał dr Lizakowski i jego pacjent musiał zacząć się dializować.

Na szczęście mógł poddać się dializie otrzewnowej, więc każdej nocy podłączał się do maszyny. - Nie minął miesiąc, jak nagle zadzwonił doktor i pyta mnie, ni z gruchy, ni z pietruchy - jak się pan czuje, panie Jurku, czy nie jest pan przeziębiony? A co pan robi? A ja odpowiadam: - Akurat wiozę słoiki do mamy, bo zapragnęła kisić ogórki. Doktor na to: - To jak pan zakisi te ogórki, proszę wieczorkiem wpaść do UCK, to pana przeszczepimy. Nogi się pode mną ugięły, ale tak mnie to rozbawiło, że stres, napięcie i lęk gdzieś się ulotniły. Przestałem się bać.

6 sierpnia 2019 roku dr Maciej Śledziński wszczepił panu Jerzemu nerkę od zmarłego dawcy.

- Operacja przebiegła bez powikłań, opiekę miałem wspaniałą, czuję się znakomicie - chwali pacjent. Jedyny minus to leki immunosupresyjne, które trzeba przyjmować, by organizm nie odrzucił przeszczepu. Przez to łatwiej łapie infekcje.

Zgoda na karteczce

- W Polsce obowiązuje tak zwana domniemana zgoda na pobranie narządów - tłumaczy dr Wojciech Piotrowicz, specjalista anestezjologii i intensywnej terapii i koordynator transplantacyjny. - Oznacza to, że nie zgłaszając oficjalnego sprzeciwu do Centralnego Rejestru Sprzeciwów, akceptujemy pobranie narządów lub tkanek po śmierci. Jednakże poprzez wypełnienie oświadczenia woli za życia możemy uchronić naszych bliskich przed odpowiedzialnością w kontekście podjęcia decyzji o przeszczepie organów, tym samym odjąć im zmartwień w trudnym czasie żałoby oraz uprościć samą procedurę związaną z transplantacją. Ten niewielki dokument można nosić przy sobie, np. w portfelu, ale warto też umieścić go w miejscu, o którym poinformujemy naszych najbliższych.

Puckie Hospicjum zachęca, by zarówno to, jak i inne oświadczenia dotyczące naszej woli przygotować w formie tzw. czerwonej teczki - to przewodnik dla naszych bliskich, który w przyszłości pomoże im sprawnie działać i zadbać o wszystkie sprawy.

Pomimo wypełnienia oświadczenia woli i braku sprzeciwu w Centralnym Rejestrze Sprzeciwów rodzina zmarłego ma prawo podważyć jego słuszność deklaracji, co na szczęście odbywa się niezwykle rzadko. W sytuacji braku oficjalnego sprzeciwu osoby zmarłej w kontekście pobrania organów prawo stoi po stronie lekarzy, jednak utrudnienia płynące od strony bliskich osób mogą znacząco spowolnić procedury związane z transplantacją, co finalnie może zakończyć się całkowitym uniemożliwieniem wykonania operacji z przyczyn technicznych, tym samym doprowadzając do śmierci innego, potrzebującego pacjenta.

- Wiedza społeczeństwa o tym, jaką wartość dla setek śmiertelnie chorych ma przeszczepienie narządu, jest nadal niewystarczająca - uważa Grzegorz Perzyński, prezes Fundacji Transplantacji LIVERstrong, która prowadzi kampanię społeczną „Od przeszczepienia do Ironmana. Zostań dawcą, będziesz wielki”.

W jej ramach Grzegorz rozdaje ulotki z kartą dawstwa organów, rozmawia z ludźmi i jest zdumiony, jak mało wiedzą oni o transplantacjach narządów. I z pomocą swojej fundacji zamierza edukować kogo tylko się da. Marzeniem Grzegorza jest też utworzenie w Polsce drugiego - obok rejestru sprzeciwów - rejestru dawców. Dwa lata temu taki rejestr wprowadziła Wielka Brytania.

Sprzeciw na pobranie narządu wyrażany przez rodzinę zmarłego powoduje, że nie można uratować życia wielu chorym. Należy prowadzić stałą kampanię edukacyjną, informującą o potrzebach i wynikach przeszczepiania narządów, która pomoże przekonać społeczeństwo o skuteczności tej metody leczenia.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Polski Dzień Transplantologii. Zostań dawcą, będziesz wielki - Dziennik Bałtycki

Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto