Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Schronisko dla Zwierząt w Słupsku: Czy kierownik schroniska podglądał swoje pracownice?

Hubert Bierndgarski
Archiwum NM
Jerzy Sz., kierownik Schroniska dla Zwierząt w Słupsku, został dwa lata temu zwolniony dyscyplinarnie z pracy, bo nie pełnił odpowiedniego nadzoru nad pracownikami, którym miejscowi prokuratorzy zarzucili znęcanie się nad podopiecznymi. Nikt nie sądził jednak, że kierownik, który jednych pracowników nie pilnował wcale, innym być może przygląda się aż nadto.

Okazało się bowiem, że na zlecenie Jerzego Sz. w szatni rzekomo zamontowano ukrytą kamerę, dzięki której można było podglądać przebywające tam kobiety. Podglądane miały być również nieletnie wolontariuszki, pomagające w słupskim schronisku. Podejrzenia na temat takich zachowań wyszły na jaw dopiero teraz, bo wcześniej podglądane pracownice nie chciały o wstydliwym dla nich problemie opowiadać.

O tym, że w szatni zamontowana była ukryta kamera, kobiety dowiedziały się od swoich kolegów z pracy - ci bowiem w niewybredny sposób komentowali ich kształty. Opowiadali sobie również o szczegółach wyglądu wolontariuszek, które korzystały z damskiej szatni. To wzbudziło podejrzenia pracownic.

Jednak kierownik placówki - pytany o to, czy w ich szatni jest kamera - stanowczo zaprzeczał. Sprawa skomplikowała się jednak, kiedy fakt istnienia kamery potwierdził pracownik firmy, zajmującej się instalowaniem systemów alarmowych i monitoringu. Pracownice schroniska dotarły do niego i uzyskały odpowiednie informacje. Powiedział, że kamera ukryta jest w czujniku ruchu, zamocowanym w damskiej szatni. Poszkodowane pracownice natychmiast powiadomiły o sytuacji Państwową Inspekcję Pracy w Słupsku.

Zobacz także:
Zebrano prawie 300 kg karmy dla zwierząt

Roman Giedrojć, kierownik inspektoratu PIP w Słupsku, potwierdza takie zgłoszenie.
- Faktycznie, około trzech lat temu pracownice schroniska zgłosiły nam, że są podglądane przez swojego pracodawcę - mówi Giedrojć. - Podczas kontroli w schronisku w damskiej szatni wykryliśmy kamerę. Nakazaliśmy natychmiastowy jej demontaż. Mogę tylko powiedzieć, że ta ukryta kamera to tylko jedna z wielu nieprawidłowości ujawnionych przez naszych inspektorów w schronisku.

Giedrojć powiedział również, że kamera nie została od razu zdemontowana. Inspektorzy Państwowej Inspekcji Pracy musieli w tej sprawie kilkakrotnie interweniować.

Ostatecznie kierownik schroniska Jerzy Sz. został zwolniony dyscyplinarnie przez prezydenta Słupska, ale z całkiem innego powodu. Chodziło o brak nadzoru nad pracownikami, którym prokuratorzy zarzucili znęcanie się nad zwierzętami. Kierownikowi zarzucono również brak należytej opieki nad zwierzętami. Co ciekawe - prokuratorzy, którzy badali nieprawidłowości w schronisku, zajmowali się również podglądaniem kobiet. Ostatecznie jednak sprawę umorzyli.

- Faktycznie, w trakcie dochodzenia w słupskim Schronisku dla Zwierząt wyszła na jaw sprawa z podglądaniem pracownic - mówi Dariusz Iwanowicz, prokurator rejonowy ze Słupska. - We wskazanym pomieszczeniu ujawniono kamerę. Nie znaleźliśmy jednak żadnych nagrań, które wskazywałyby na to, że kamera była czynna. Dlatego ten wątek sprawy został umorzony.

Warto jednak dodać, że inne wątki nieprawidłowości w słupskim schronisku zostały potwierdzone. Dlatego prokuratorzy ze Słupska w 2012 roku skierowali do sądu akt oskarżenia przeciwko dwóm pracownikom schroniska, którzy znęcali się nad zwierzętami.

- Akt oskarżenia wniesiono przeciwko Janowi K., zatrudnionemu na stanowisku opiekuna - pielęgniarza zwierząt, oraz przeciwko Patrykowi R., lekarzowi weterynarii. Mężczyźni podejrzani są o znęcanie się nad zwierzętami oraz ich bezpodstawne uśmiercanie, za co grozi im kara do roku pozbawienia wolności - wyjaśnia Jacek Korycki, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Słupsku. - Jan K., któremu prokurator przedstawił zarzut , iż od września 2007 r. do marca 2009 r. poprzez zadawanie bólu, w szczególności poprzez wielokrotne kopanie, bezzasadne polewanie zimną wodą pod ciśnieniem, jak również złośliwe straszenie głośnymi krzykami, miał znęcać się nad przebywającymi w schronisku psami, nie przyznał się do popełnienia zarzuconego mu czynu, składając jednak obszerne wyjaśnienia.
Patrykowi R. z kolei prokurator przedstawił zarzut uśmiercenia zwierząt w okresie od 2 listopada 2006 r. do 30 maja 2009 r. z naruszeniem przepisów o ochronie zwierząt. Przesłuchany w charakterze podejrzanego lekarz również nie przyznał się do popełnienia tych czynów i oświadczył, iż w swojej ocenie nie naruszył przepisów ustawy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na ustka.naszemiasto.pl Nasze Miasto