Słupia - Jelfa 30:34

Gdyby ten mecz przedłużono wyjątkowo o 10 minut, Słupia Słupsk pokonałaby Jelfę Vitaral Jelenią Górę. Niestety, trwał "tylko" 60 i gospodynie przegrały 30:34.

Na ławce rezerwowych w Słupi siedziały tylko dwie zawodniczki. Prawdziwa "rezerwa" była na trybunach, gdzie w jednym miejscu skupiły się kontuzjowane, chore, nie grające lub nie chcące albo jeszcze nie mogące występować: Augustyniak, Chmiel, Sudnik, Kobylińska, Pokorowska, Hauzer, Adriana Chudzik.

Mimo to ambicją, wolą walki i zwykłą chęcią zwycięstwa, te które wyszły na parkiet, obdzielić by mogły kilka innych pierwszoligowych drużyn, łącznie z przeciętnymi ostatnio słupskimi koszykarzami. Pierwsza połowa w wykonaniu Słupi była jeszcze nijaka, łatwo dały odskoczyć przyjezdnym, z których trafienia Jeż i Wypych prawie z każdej pozycji zmierzały do celu. To zasługa także słabiej broniącej Kiliszewskiej.

W drugiej połowie rozpoczął się pościg Słupi. Rozstrzelała się Kudłacz a szczyt jej dobrego występu nadszedł w 49 min. Najpierw trafia na 23:28, a po ataku Jelfy sędzia dyktuje karnego. Kudłacz wchodzi do bramki i broni rzut Wypych. Następny atak Słupi i jest 24:28. Zdobywczynią gola jest oczywiście bohaterka dwóch ostatnich akcji.... Minęła zaledwie minuta. Im bliżej końca tym ambitniejsza postawa gospodyń. Pressing w obronie, potem system 4+2, dają efekty. Nasierowska strzela gole, w jednej chwili walczy tak zacięcie, że sędziowie muszą odgwizdać rzadki w piłce ręcznej rzut sporny, po chwili znów Nasierowska leży na ziemi, ale triumfująco trzyma w ręce zdobytą piłkę. Niestety pościg zaczął się za późno.