- Teraz twierdzi, że pokłócił się z matką, ale całej reszty już nie pamięta - informuje Jacek Korycki, rzecznik prasowy słupskiej Prokuratury Okręgowej.
Przypomnijmy. Do tragedii doszło pod koniec maja br., na osiedlu przy ulicy Bogusława X. Obok zadbanych bloków przebiega ruchliwa arteria Słupska - ulica 3 Maja. Bestialsko pobitą Marię S. znalazła 30 maja w mieszkaniu jej siostra. Kobieta leżała w kałuży krwi. Jeszcze żyła. Miała połamane żebra, krwiaka mózgu, odmę pourazową. Niestety, obrażenia okazały się zbyt ciężkie i kobieta zmarła. Następnego dnia policja zatrzymała Lecha S. Był trzeźwy, ale nie było tajemnicą, że nadużywał alkoholu i znęcał się nad matką. Mieszkali we dwójkę. W domu dochodziło do notorycznych konfliktów.
O awanturach najczęściej informowali policję sąsiedzi. W 2008 roku wpłynęły sprawy o znęcanie się nad matką. Wobec Lecha S. zastosowano dozór policyjny. Miał również, decyzją sądu, wyprowadzić się z domu. Nie zrobił tego, bo matka wycofała zgłoszenie. Jak twierdziła, chciała mu dać szansę.
- Matka bardzo go kochała i nie chciała, żeby poszedł do więzienia - uważa emerytowana pielęgniarka, sąsiadka zmarłej kobiety. - Kłócili się, awantury słychać było po nocach. Jednak też razem pili. Kiedyś myślałam, że Maria zasłabła i chciałam jej pomóc. Z jej kieszeni wypadła butelka wódki - opowiada.
Prawdopodobnie właśnie alkohol był tłem śmiertelnego pobicia. Tego zdania jest sąsiad, który dobrze zna Lecha S.
- Znam go od jakichś 15 lat. Nie pamiętam, żeby gdzieś pracował - mówi mężczyzna, który podobnie jak nasza poprzednia rozmówczyni chce pozostać anonimowy. - Powtarzałem mu, żeby nie stał pod budką z piwem. Często też widziałem jego matkę - z siniakami. Dzwoniliśmy na policję w tej sprawie.
Mężczyzna dodaje, że ta tragedia wisiała w powietrzu.
- Rozmawiałem z nim przed Wielkanocą - mówi nasz rozmówca. - Twierdził, że nie może już z matką wytrzymać, bo "robi pod siebie". Lech był alkoholikiem, cierpiał na padaczkę alkoholową i brał rentę z opieki. Kiedy brakowało mu na picie, wyciągał rękę po rentę matki. Jak nie chciała mu jej dać, to ją tłukł.
Mężczyzna, jak na ironię właśnie, został aresztowany w Dniu Dziecka. Prokuratura postawiła Lechowi S. zarzut pobicia ze skutkiem śmiertelnym. Grozi mu do 12 lat pozbawienia wolności.
Dziennik Zachodni / Wielki Piątek
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?