Okazuje się, że stan wiedzy na ten temat choćby mieszkańców Słupska jest wręcz... kryzysowy. - Na szczęście nie mieszkamy w Japonii - kwituje temat Joanna Mazur, słupszczanka.- Oczywiście mam na myśli trzęsienia ziemi czy wybuchy wulkanu. To jedyne, czego im nie zazdroszczę. Ale tak na poważnie, gdyby np. w Słupsku pojawiło się jakieś zagrożenie, właściwie nie wiedziałabym, co robić.
Z przeprowadzonej przez nas sondy wynika, że znaczna część mieszkańców Słupska czuje się niedoinformowana i uważa, że Wydział Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego działa, ale obok nich.
- Nikt nie ma pojęcia, jak się zachować, kiedy np. przetoczy się przez miasto trąba powietrzna lub nawiedzi je powódź. Nie ma żadnych informacji dotyczących zachowania w przypadku kataklizmów - mówi Daniela Gerszewska, jedna z naszych rozmówczyń. - Nie wiadomo, czy zostać w domu, czy uciekać. A jak uciekać, to gdzie? Do piwnicy?
Urzędnicy tłumaczą, że ogólne zasady przekazywania informacji o zagrożeniach są znane, a nadejście np. trąby powietrznej z pewnością "odtrąbią" w mediach. - Ostrzeżenia meteorologiczne przekazuje do nas Wojewódzkie Centrum Zarządzania Kryzysowego, które podlega bezpośrednio pod wojewodę.
To nasze podstawowe i najbardziej wiarygodne źródło informacji - wyjaśnia Leszek Szweda, dyrektor słupskiego Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego.
- Komunikat przekazywany jest do 86 podmiotów na terenie miasta. W tym do radia, telewizji i prasy. W komunikatach podajemy, co ludność ma robić np. w przypadku wichury. Radzimy, by ograniczyć wychodzenie na zewnątrz, zamknąć okna, usunąć z balkonu wszystkie przedmioty i to można powiedzieć, jest całą procedurą. Innej formuły nie stosujemy. Nie ma żadnych dzwonów czy syren Tego używa się w szczególnych wypadkach, jak wojna czy bombardowanie.
W opinii Szwedy jest jednak możliwość doinformowania słupszczan. - Jeśli jest taka potrzeba, to możemy ruszyć z cyklem szkoleń - deklaruje.
W Starogardzie Gdańskim w nagłych sytuacjach kryzysowych na ulice wyjeżdżają auta np. Straży Miejskiej lub policji. - To się sprawdziło kilka lat temu, gdy wskutek awarii powstała przerwa w dostępie gazu dla miasta i trzeba było w ten sposób informować mieszkańców, aby wyłączyli swoje kuchenki gazowe - mówi Ryszard Prabucki, który zajmuje się obroną cywilną i zarządzaniem kryzysowym w starogardzkim Urzędzie Miasta.
Samorządowcy, jak i służby odpowiedzialne za zarządzanie kryzysowe przyznają jednak, że wiedza społeczeństwa na temat postępowania w razie zagrożeń może być nikła. - Ja sam pełnej wiedzy na ten temat nie mam i skoro redakcja podjęła temat, to po przerwie wakacyjnej trzeba będzie poruszyć go podczas obrad naszej komisji i należy koniecznie nagłośnić wśród mieszkańców informacje o tym, jak się mają zachowywać w razie zagrożeń - mówi nam Jan Strzelczyk, starogardzki radny, przewodniczący komisji samorządności, porządku publicznego i bezpieczeństwa.
A co ze schronami? W Słupsku, podobnie jak w innych miastach, to już przeżytek. - Jeśli będzie wojna, to będziemy uprzedzać mieszkańców miasta, jak mają się zachować - mówi Szweda.
W Lęborku samorządowcy proponują poszukać schronienia w... piwnicach.- Na terenie powiatu nie ma ani jednego schronu dla ludności cywilnej - mówi Roman Wypasek, kierownik Referatu Bezpieczeństwa przy Powiatowym Centrum Zarządzania Kryzysowego w Lęborku. - W przypadku zagrożenia organizowane będą schronienia, w określonych budynkach lub zabudowaniach piwnicznych.
Inaczej sprawa ma się w Malborku, gdzie jest aż 10 schronów, w tym tzw. dwa ukrycia, czyli miejsca o niższym standardzie. Wszystkie są w stanie pomieścić około 700 mieszkańców.
Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?