Przypomnijmy, że do zabójstwa doszło 11 marca 2005 roku w Berlinie, na dzielnicy Uranusweg. Kobieta została pchnięta nożem w brzuch. Według ustaleń niemieckich śledczych, kobieta zdołała jeszcze przejść kilkaset metrów i poprosić o pomoc. Była reanimowana na miejscu przez około 45 minut. Nie udało jej się uratować.
Warto przeczytać: Czemu odcięła mężowi głowę?
Niemieccy śledczy ustalili, że zabójstwo zlecił mąż ofiary, Adam F swojemu siostrzeńcowi, Robertowi K. ze Słupska. Powodem miała być kłótnia o opiekę nad niespełna trzyletnim synem. Robert K. za zabójstwo miał obiecane 2000 euro, a dostał 500 euro.
Obaj oskarżeni nie przyznają się do zabójstwa.
Krzysztof S. zeznał, że kilkakrotnie przewoził do Berlina przesyłki od Adama F. do jego mieszkającej w Słupsku matki i w drugą stronę- od matki do Berlina.
- Przewoził ciuchy, żywność, raz pieniądze od Adama F. dla matki- Jakieś 50-100 euro - mówił świadek. Jak twierdził do Berlina jeden raz wiózł Roberta K. Jednak nie rozpoznał go na sprawie.
Sąd pytał Krzysztofa S. o okoliczności, w jakich przywiózł podejrzanego Roberta K. do Berlina.
- Ktoś do mnie zadzwonił i poprosił, żebym przywiózł Roberta K. do Berlina - mówił Krzysztof S.- Po drodze zostaliśmy zatrzymani przez niemiecką policję. To była nagonka. Zajechali nam drogę z kilku stron. Wymontowali mi radio, twierdząc, że nie jest moje. Zabrali nas do aresztu i wzięli odciski. Rano wypuścili, mówiąc, że to pomyłka i radio jest w porządku. Uważam, że był to pretekst, żeby nas zatrzymać.
Po wypuszczeniu, zawiózł Roberta K. na Zoologischgarten. Sąd dopytywał również o sprawę przesyłki, jaką Adam F. za pośrednictwem znajomej Bogny J., przekazał dla matki Roberta K.
- W reklamówce był zwitek, formatu A-5- mówił Krzysztof S.- Z tego co mi powiedziano, był tam album ze zdjęciami. Jak twierdzi, nie widział co dokładnie przewozi, ani czy w przesyłkach były, poza wymienionymi 50 bądź 100 euro, jakiekolwiek inne pieniądze.
500 euro za zabójstwo Katarzyny L. miało być przekazane w jednym banknocie. Sąd weryfikował nieścisłości w zeznaniach świadka, które złożył niedługo po sprawie, w 2005 roku.
Krzysztof S. podtrzymał swoje pierwsze zeznania, które złożył w Niemczech. W pozostałych przypadkach zasłaniał się niepamięcią.
Nie pamiętał, swojego pierwszego zeznania z Niemiec, gdzie twierdził, że kiedy dowiedział się o zbrodni, rozmawiał z Adamem F. Zeznał wówczas, że obawia się o swoje życie. Kogo się bał?
- Wiedziałem, że moje zeznania mogą okazać się istotne i bałem się o swoje życie. Zginęła kobieta, więc bałem się, że i mnie to spotka- powiedział, ale stwierdził jednocześnie, że jego strach nie miał konkretnego nazwiska i rysopisu.
Oskarżony Adam F. wniósł o powtórne przesłuchanie niemieckiego profesora, który przeprowadzał sekcję zwłok podejrzanej, doktor przeprowadziła obdukcję, oraz lekarz, która przeprowadzała reanimację. - Chcę wiedzieć, dlaczego od razu nie przewieziono jej do szpitala, tylko reanimowano przez 45 minut- uzasadniał Adam F.- Chcę też wiedzieć, w jaki sposób wyliczono, że rana została zadana na wysokości 126 cm. To musiało być na wysokości mojej klatki piersiowej, a żona była co najmniej o głowę niższa. Poza tym w jaki sposób wyliczono, że żona przeszła 300 metrów do miejsca gdzie udzielono jej pomocy, skoro nie wiadomo dokładnie, gdzie została napadnięta.
Czytaj także:
-Słupsk. Leszek D. przyznał się do zabójstwa
-Sąd Okręgowy skazał zabójców Anity B. na 25 lat więzienia
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?