Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Słupsk przez lata żył na kredyt, ale nadszedł czas spłaty

Grzegorz Hilarecki
Podatek od nieruchomości znowu w Słupsku w górę, tym razem maksymalnie w górę.
Podatek od nieruchomości znowu w Słupsku w górę, tym razem maksymalnie w górę. Fot. Łukasz Capar
Na środowej sesji radni zajęli się propozycją podwyżki podatków lokalnych w Słupsku. Dodajmy, maksymalnej podwyżki, dopuszczalnej przez państwo. Tak się dzieje, gdy samorząd żyje latami na kredyt, a kredyty trzeba w końcu spłacać.

Ten rok nasze miasto ma skończyć na minusie, tak około 27-28 mln zł. Te pieniądze trzeba pożyczyć od banków i to w sytuacji, gdy zaczynają się najgorsze lata, w których trzeba spłacać długi zaciągnięte jeszcze za rządów Macieja Kobylińskiego. Nie dziwi więc, że w tym tygodniu światło dzienne ujrzał projekt uchwały, na mocy której w przyszłym roku wzrosną w Słupsku podatki od nieruchomości i podatek transportowy. Ten drugi nie jest znaczącą pozycją w budżecie rocznym Słupska (wzrost o 150 tys. zł rocznie w skali miasta), natomiast pierwszy jest jedną z podstawowych. Władze planują, że dzięki tej podwyżce wyciągną z kieszeni słupszczan dodatkowe 4 mln zł.

Tym samym stawki podatku od nieruchomości w naszym mieście zostaną zrównane z maksymalnymi dopuszczalnymi przez państwo. Dotąd jednak kolejne władze miasta dbały, by słupskie stawki były niższe, choć już za rządów Roberta Biedronia zaczęto je mocno podnosić.

W 2015 roku wprowadzono nawet mechanizm podnoszenia podatków lokalnych. Nazywał się projektem przyjęcia kierunkowych założeń polityki podatkowej w latach 2016-2018. Pod tą nazwą kryła się planowana, coroczna podwyżka podatków lokalnych.

Wtedy władze miasta zaproponowały stawki na kolejny rok. Były one niższe od maksymalnych, ustalanych przez ministerstwo, ale średnio podwyżka wyniosła 9 proc.

Porównaliśmy stawki podatkowe w innych miastach i u nas są na niższym poziomie

- tłumaczyła wtedy radnym wiceprezydent Krystyna Danilecka-Wojewódzka.

I tak już w 2016 roku władza wyciągnęła z kieszeni mieszkańców dodatkowe miliony złotych z podatku od nieruchomości. Zwiększony został też podatek od środków transportu w mieście. W uchwale zapisano wprost: „Skutkiem finansowym przyjęcia niniejszej uchwały będzie coroczny wzrost dochodów gminy. Według wyliczeń na 2016 rok dochód zwiększy się o 5.306 902,00 zł.”

Przez lata nie było systemu, bo jak rok wyborczy, to nie podnoszono, a jak środek kadencji to skok o 10 proc. Teraz chcemy, by na trzy lata to ustabilizować

- tłumaczyła w 2015 roku pani wiceprezydent.

Klub PiS w radzie wówczas proponował, aby podwyżki rozłożyć stopniowo na trzy kolejne lata i w ten sposób dojść do wtedy zaproponowanych przez ratusz stawek. Ten pomysł został jednak odrzucony przez większość w radzie (jak zwykle radni PO i prezydenccy), która przyjęła kierunki i towarzyszące jej uchwały.

Pamiętajmy jednak, że nowe stawki powodują dla przeciętnego podatnika posiadającego lokal mieszkalny i garaż wzrost podatku od nieruchomości o kilkanaście, kilkadziesiąt złotych roczne.

Trwa głosowanie...

Czy podwyższenie podatków lokalnych w Słupsku do maksymalnej podwyżki to dobry pomysł?

Dzisiaj już pani prezydent zdecydowała odejść od ustalania stawek na średnim poziomie i wprost przejść na maksymalne.

Nie ma się jednak czemu dziwić. Oczywiście ratusz uzasadnia to ulgami i obniżką w podatku dochodowym wprowadzonym przez rząd oraz tym, że rośnie pensja minimalna. To przekłada się na mniejsze wpływy do budżetu Słupska (mniej pieniędzy samorząd dostanie z podatku PIT płaconym przez słupszczan) i wzrost wydatków (więcej samorząd zapłaci swoim pracownikom). Ale tak naprawdę problemem miasta jest to, że przez lata żyło na kredyt. W dodatku przepłaciło za budowany przez lata akwapark z 70 mln zł. Przychodzi więc czas zapłaty.

Rocznie miasto musi mieć ponad 20 milionów złotych na to, by oddawać je bankom, za kredyty-obligacje wydane za rządów Macieja Kobylińskiego. A przecież musi jakoś funkcjonować.

Tak zadłużał się słupski samorząd

W dwa letnie tygodnie rok temu radni zgodzili się na nowe obligacje za 32 miliony! Na co? W części na spłatę starych długów miasta zaciągniętych jeszcze w 2005 roku przez ówcześnie panującego prezydenta i na planowane w budżecie na 2018 rok inwestycje.

Tylko te długi, zaciągnięte przez Roberta Biedronia będziemy spłacać do 2033 roku.

Rekordowy budżet na 2019 rok

Miasto w tym roku będzie na deficycie, bowiem wydatki przekroczą 615 mln zł, czego dotąd jeszcze w historii Słupska nie było, a wpływy będą o ponad 27 mln zł mniejsze. Różnicę pokryją nowe obligacje, czyli zaciągnięty dług.

Gwoli ścisłości i tak na koniec roku dług miasta ma być o ok. 20 mln zł niższy niż na koniec kadencji Macieja Kobylińskiego.

Akwaparkowa zagadka

Po oddaniu akwaparku władz musi uwzględnić koszty jego utrzymania. A te na razie są tak naprawdę zagadką.

Zobacz także: Rewitalizacja Parku Powstańców Warszawskich w Słupsku

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Słupsk przez lata żył na kredyt, ale nadszedł czas spłaty - Głos Pomorza

Wróć na slupsk.naszemiasto.pl Nasze Miasto