Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Słupski radny Kamil B. doprowadzony do prokuratury. Postawiono mu zarzut podrobienia podpisu szefa kancelarii Prezydenta RP

Grzegorz Hilarecki
Grzegorz Hilarecki
Radny Kamil B. na sesji Rady Miejskiej w Słupsku
Radny Kamil B. na sesji Rady Miejskiej w Słupsku Krzysztof Piotrkowski
Dzisiaj w słupskiej Prokuraturze Rejonowej słupskiemu radnemu Kamilowi B. postawiono zarzut podrobienia dokumentu Kancelarii Prezydenta RP i podpisu szefa kancelarii prezydenckiej. Radny w rozmowie z nami nie przyznał się, powiedział, że jego prawnicy wystąpią o ponowne pobranie próbek charakteru pisma.

Sprawa jest podwójnie bulwersująca, dotyczy bowiem pani Ołeny, Ukrainki, która pracuje od lat w jednej ze słupskich Biedronek. Niestety, jej starania o polskie obywatelstwo utknęły w urzędach centralnych od 2017 roku. Ma ona polskie korzenie i tylko pozwolenie na pracę dla Biedronki. Bez obywatelstwa czy stałego prawa pobytu nie może tego zmienić.

- Ja znałam mamę pana Kamila i ona powiedziała, że jej syn może będzie mógł mi pomóc. Skontaktowałam się i obiecał pomoc. W końcu przekazał mi akt nadania obywatelstwa. Nawet miałam telefon z kancelarii prezydenta, że mogę odebrać dokument, ale że czas naglił to powiedziano, że mogę go odebrać w Gdańsku. Ubrałam się odświętnie i pojechałam, ale zamiast uroczystości pan Kamil mi dał ten dokument - tłumaczy załamana pani Ołena.

- Na pozór dokument wyglądał jak pismo z kancelarii prezydenta i był w teczce z kancelarii. Ale jak się przyjrzeć to od razu widać fałszywkę i niezgodność z rozporządzeniem. Ale jak ktoś nie miał do czynienia z takimi dokumentami, to się pomyli - tłumaczy Bartłomiej Tutak, prawnik pani Ołeny. Kobieta musiała bowiem, go poszukać, gdy "dokument" przedłożyła w słupskim Urzędzie Stanu Cywilnego.

To podrobiony dokument o nadaniu obywatelstwa. Pani Ołena twierdzi, że dostała go od radnego Kamila B.
To podrobiony dokument o nadaniu obywatelstwa. Pani Ołena twierdzi, że dostała go od radnego Kamila B.

- Obywatelka Ukrainy przyszła do nas ze sprawą - konieczności przekształcenia tych dokumentów - nie posiadając oryginalnych wersji, czyli tamtejszego, ukraińskiego aktu urodzenia itd. Twierdziła, że jej dokumenty zostały w Urzędzie Wojewódzkim, gdzie załatwiała obywatelstwo Polskie. W trakcie czynności wstępnych, ponieważ wiemy, że każda sprawa ma swój numer, identyfikacje, pozostaje w aktach - tak w urzędzie miejskim jak i wojewódzkim, jak i każdym innym - chcieliśmy dotrzeć do jakichkolwiek dokumentów źródłowych, by ustalić stan faktyczny. Jest to normalny odruch, żeby zacząć procedowanie umiejscowienia dokumentów - musimy mieć oryginały, stąd te poszukiwania. Okazało się, że Urząd Wojewódzki powiadomił nas, że żadna taka sprawa - nadania obywatelstwa tej Pani nie miała miejsca i jako organ wyższy (nad naszym USC) nakazuje się nam złożenie zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa - tłumaczy Monika Rapacewicz, rzeczniczka słupskiego ratusza.

- Sprawę prowadzimy od ubiegłego roku. Zawiadomił nas Urząd Miejski w Słupsku. Już w styczniu zadecydowaliśmy o postawieniu zarzutu Kamilowi B. Ale nie stawiał się, więc decyzją prokuratora miał dzisiaj być zatrzymany i doprowadzony do prokuratury - powiedział nam rano Marcin Natkaniec ze słupskiej Prokuratury Rejonowej.

Kamil B. stanął więc koło południa przed prokuratorem i dostał zarzut podrobienia dokumentu poprzez nakreślenie na nim podpisu szefa kancelarii prezydenta RP. Jako środek zapobiegawczy zastosowano zakaz opuszczania kraju. Nieoficjalnie opinia biegłego grafologa nie jest dla niego korzystna.

Zapytaliśmy o to radnego. - Sprawa jest dla mnie bulwersująca. Od lat pomagałem tej pani. Jestem niewinny. Moi prawnicy złożą wniosek o ponowne pobranie próbek charakteru pisma.

W prokuraturze Kamil B. się nie przyznał. Jednak sprawa tego dokumentu to nie jedyny jego problem z wymiarem sprawiedliwości.

Przed sądem w Słupsku rozpoczął się pod koniec marca proces, w którym oskarżono go o płatną protekcję i oszustwa. Według prokuratury miał wziąć 16 tysięcy złotych od pięciu osób, w zamian za obietnicę załatwienia mieszkań komunalnych. Kamil B. nie przyznawał się w trakcie śledztwa do winy w tej sprawie. W sądzie jednak zmienił zdanie, a jego obrońca wniósł o wyłącznie jawności, gdyż jak twierdzi jego klienta łączył intymny związek z wysoko postawioną urzędniczką, która decydowała o przyznaniu mieszkań. W tym procesie Kamilowi B. grozi do 8 lat więzienia.

Kamil B. do rady miejskiej dostał się z list Platformy Obywatelskiej, był działaczem tej partii i pracował w jej biurze w Słupsku. Po wybuchu afery z mieszkaniami (zawiadomienie w tej sprawie o możliwości popełnienia przestępstwa zgłosiła prezydent miasta) usunięto go z klubu PO w radzie i zawieszono członkostwo w partii. Nie jest już związany z PO. Nawet poinformował na Facebooku o złożeniu mandatu, ale formalnie tego nie zrobił. Prawnie, póki nie jest skazany, nie ma podstaw do pozbawienia go funkcji radnego. Dodajmy, że bywa on na sesjach rady miejskiej w Słupsku. Uczestniczył w marcowej sesji.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Słupski radny Kamil B. doprowadzony do prokuratury. Postawiono mu zarzut podrobienia podpisu szefa kancelarii Prezydenta RP - Głos Pomorza

Wróć na slupsk.naszemiasto.pl Nasze Miasto