Smołdzino. Głosowanie trafiło do sądu

Brak tajności wyborczej, wynoszenie kart do głosowania poza lokale wyborcze, a nawet dopisywanie głosów na dodatkowych kartach to główne zarzuty wystosowane wobec Gminnej Komisji Wyborczej. Grupa mieszkańców związana z Tadeuszem Pietkunem, jednym z kandydatów na wójta zaskarżyła wybory do Sądu Okręgowego domagając się ich unieważnienia.

- Wiem, że jestem przegrany. Szanuję decyzje wyborców, którzy nie oddali na mnie wystarczającej liczby głosów - mówi Tomasz Pietrzak, kandydat na wójta Smołdzina. - Jestem jednak również demokratą i nie mogę pozwolić żeby jawnie łamano prawa wyborcze. Większość zarzutów możemy w prosty sposób udowodnić. W urnie na przykład znalazła się o jedną kartę więcej niż wydała ich komisja.

Wypełnianie kart poza lokalem wyborczym, n.p. w samochodzie i wrzucanie większej liczby wypełnionych przez jedną osobę to najpoważniejsze z oskarżeń. Oznacza to bowiem, że naruszona została tajność wyborów.
- Sam byłem świadkiem wypełniania kart przez wyborców poza lokalem albo przy stoliku bez kotary - opowiada Tadeusz Pietkun przewodniczący Biura Zarządu Regionalnego NSZZ Solidarność w Słupska. - Wszystko można udowodnić za pomocą zapisów w protokołach, są również świadkowie tych dziwnych przekrętów.

W Smołdzinie odbyła się druga tura wyborów. Do walki stanęli dotychczasowy wójt Andrzej Kopiniak i Daniel Różalski. Obaj nie widzą uchybień w przeprowadzonych w niedziele wyborach.
- Panowie nie potrafią pogodzić się z porażką - wyjaśnia Andrzej Kopiniak, który w drugiej turze po raz drugi został wójtem Smołdzina. - To normalne, że będą teraz składać protesty. Podobne sytuacje zdarzały się już niejednokrotnie. Czy zarzuty są słuszne to już sprawa sądu, tam zostanie podjęta decyzja. Każdy ma prawo protestować.