Urząd Miejski odwołał się od wyroku o zadośćuczynienie

Proces o zadośćuczynienie dla rodziny ofiary wypadku, który przegrała Gmina Miejska Słupsk w marcu bieżącego roku nie decyduje zatem o tym, że miasto zapłaci zasądzone w tej sprawie 125 tys. złotych.

Ewa Jakubowska-Ślebioda, która przechodziła przez przejście dla pieszych, wpadła pod koła autobusu następnego dnia po wprowadzonych zmianach i po czterech dniach zmarła w szpitalu. Urząd Miejski czekał na uzasadnienie wyroku. Kiedy je otrzymał, zdecydował, że od wyroku się odwoła.

- Uważamy, że zmiana organizacji była przeprowadzona zgodnie z normami, a oznakowanie było prawidłowe - twierdzi Marek Sosnowski, rzecznik prasowy UM Słupsk. - Nie uznajemy winy miasta w tej sprawie. Takie wypadki się zdarzają, a miasto nie może za nie odpowiadać, bo zasypałaby nas lawina pozwów.

Jak na razie lawiny pozwów nie ma. Mało tego - sprawa prawdopodobnie jest precedensowa. Według rzecznika Ministerstwa Sprawiedliwości Macieja Kujawskiego takiej sprawy jeszcze nie było.

- Rozważamy wra z naszym prawnikiem, żeby wystąpić do sądu o całość zadośćuczynienia - mówi Michał Ślebioda. - Wina miasta w tej sprawie jest bezsporna i powinna być uznana w całości. Urzędnicy pośrednio przyznali, że nie zrobili wszystkiego w kwestii odpowiedniego zabezpieczenia feralnego przejścia. Po wypadku stanęły żółte barierki ochronne, pojawiły się spowalniacze. Uznano, że przejście jest niebezpieczne i je zlikwidowano. Gdyby zrobiono to wcześniej, być może moja żona by żyła - tłumaczy Ślebioda.

Mąż ofiary wypadku podkreśla jednocześnie, że żadne pieniądze nie są w stanie oddać cierpienia, jakie przechodzi jego rodzina. - Tak naprawdę trudno mówić o zadośćuczynieniu, bo strata żony jest wciąż żywa - nie kryje Ślebioda.

- Ewy nie zwrócą nam już żadne pieniądze. Chciałbym jednak zapewnić godziwe utrzymanie moim studiującym synom. Żona wspomagała nas finansowo, a po jej śmierci nasza sytuacja się pogorszyła - dodaje.