Ponad 120 byłych stoczniowców oraz ich rodziny domagają się zaległych pieniędzy od upadłej Stoczni Ustka. Większość majątku przedsiębiorstwa już zlicytowano, a oni nie zobaczyli ani złotówki. Zajmujący się sprawą sąd twierdzi, że to wina długotrwałej procedury egzekucyjnej.
- Upadła w 2001 roku stocznia nie wypłaciła nam pieniędzy z nagród jubileuszowych, odpraw, a także wypłat za kilka ostatnie miesięcy pracy - wymienia Ryszard Błaszczyk, który w usteckiej stoczni przepracował 37 lat. - Roszczenia wszystkich pracowników szacujemy na około 1 milion złotych.
Niektórzy stoczniowcy nie dostali od czasu upadku firmy ani złotówki. Wielu starszych pracowników upadłej stoczni utrzymuje się z 680 zł miesięcznego zasiłku przedemerytalnego. Należy do nich Józef Włodarczyk, który w stoczni przepracował 36 lat. - Są mi winni 13 tysięcy złotych, a ja - żeby przeżyć - muszę teraz zbierać puszki aluminiowe - denerwuje się.
Biedujących stoczniowców najbardziej oburza to, że w listopadzie i grudniu 2005 roku majątek stoczni zlicytowano za ponad 5 mln zł, a oni nic nie dostali. - Egzekucja wierzytelności wciąż trwa, bo to bardzo długi proces, który wynika z ustawy - uspokaja Piotr Bordakiewicz, wiceprezes Sądu Rejonowego w Słupsku. - Pieniądze wypłacimy najwcześniej za dwa miesiące.
Takie argumenty nie przekonują jednak stoczniowców. - Jeśli do Wielkanocy nie dostaniemy zaległości, to złożymy skargę do ministra sprawiedliwości na opieszałość słupskiego sądu - zapowiada Błaszkiewicz.
Mateusz Morawiecki przed komisją śledczą
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?