Z każdym dniem uciekających przed wojną na Ukrainie jest coraz więcej. Jak poinformowała Straż Graniczna do tej pory do Polski przyjechało 1,2 mln Ukraińców. Część z nich swoje kroki skierowała do Słupska i regionu, ponieważ mieli tu krewnych i przyjaciół mieszkających od dłuższego czasu.
Wojna za naszą wschodnią granicą niesie za sobą wiele wyzwań dla polskich firm, które zatrudniają Ukraińców. Muszą one zmierzyć się z sytuacją wyjątkową, sprawami często delikatnymi, a podejmowane w tych wypadkach decyzje mogą być z punktu widzenia biznesowego trudne, ale konieczne.
Zapytaliśmy kilka firm z regionu, które zatrudniają obywateli Ukrainy, jak radzą sobie z obecną sytuacją.
- W obecnej sytuacji mamy wiele zapytań od naszych pracowników z Ukrainy o możliwość pomocy w różnym zakresie, zarówno w zorganizowaniu transportu, jak z organizacją pomocy tutaj na miejscu – mówi Dariusz Ustjanowski, dyrektor produkcji firmy Markos, w której pracuje około 300 Ukraińców - Już na samym początku zorganizowaliśmy spotkania z Ukraińcami i z pomocą tłumacza wyjaśniliśmy im jakie działania podjęliśmy oraz że mogą liczyć na naszą pomoc. Utworzyliśmy punkt konsultacyjny w naszej firmie, w którym przyjmujemy zgłoszenia od potrzebujących pomocy oraz oferty od osób chcących tę pomoc nieść. Do dyspozycji pracowników z Ukrainy jest także psycholog. Jeżeli chodzi o wyjazdy Ukraińców do ich kraju, to doszło np. do sytuacji, w której pożegnałem pracownika z pięcioletnim doświadczeniem. Była to dla nas obu trudna rozmowa. Wybrał walkę o Ukrainę, jak sam dodał, walkę także o Polskę i Europę.
Dariusz Ustjanowski dodaje, że firma będzie czekać na powrót ukraińskich pracowników.
- Nie zwalniamy ich, dajemy im bezpłatne urlopy, udzielamy wsparcia finansowego i pomagamy w załatwieniu wszelkich formalności. Chcemy, aby wrócili cali i zdrowi – mówi.
Podobnie działają inne firmy w regionie.
- Nasza firma zatrudnia około 700 obywateli Ukrainy, w większości kobiety. Wspieramy zarówno naszych pracowników, jak i pracowników zatrudnionych przez naszych partnerów w ściąganiu do Słupska swoich rodzin. Organizujemy celowane zbiórki darów: odzieży, pościeli, przyborów szkolnych czy rzeczy do wyposażenia mieszkań. Staramy się, aby zebrane dary były rzeczami nowymi lub prawie nowymi, a te, których nie możemy zebrać, kupujemy - mówi Dawid Zielkowski z Perla Polska.
Na pytanie o to, czy zatrudnieni mężczyźni wracają na Ukrainę lub czy Perla zamierza zatrudniać przybyłych do Słupska Ukraińców odpowiada natomiast:
- W większości przypadków chęć powrotu do Ukrainy zgłaszali panowie zatrudnieni przez naszych zewnętrznych partnerów, ale były to jednostkowe przypadki, ponieważ większość pracowników z Ukrainy stanowią kobiety. Stale jednak monitorujemy sytuację i aktualnie nie mamy problemów z niedoborem personelu. Z drugiej strony staramy się przede wszystkim wspierać naszych współpracowników w jak największym zakresie. Z kolei odpowiadając na pytanie o możliwość zatrudnienia, to na chwilę obecną mamy zapewnioną wystarczającą obsadę, ale w związku ze zbliżającym się otwarciem nowej fabryki wkrótce zostanie uruchomiona dodatkowa rekrutacja - wskazuje Zielkowski.
- Jesteśmy w ciągłym kontakcie z naszymi pracownikami z Ukrainy i jest to dla nas priorytet. W naszej firmie działa system wsparcia i dokładamy wszelkich starań, aby ci, którzy potrzebują pomocy, jak najszybciej ją otrzymali. Sytuacja zmienia się z dnia na dzień, ale cały czas jesteśmy myślami z tymi, którzy muszą mierzyć się z tą kryzysową sytuacją – informują przedstawiciele firmy Keter.
- Sytuacja jest nadzwyczajna. Decyzje podejmowane przez naszych ukraińskich pracowników to ich osobiste wybory. Jako pracodawca będziemy pomagać i wspierać ich bez względu na to, jakie decyzje podejmą – wskazuje kierownictwo Plast-Box w Słupsku.
Ukraińcy wrócili do kraju - firma przestała funkcjonować
Powroty Ukraińców do swojego kraju, choć całkowicie zrozumiałe, niosą za sobą konsekwencje dla zatrudniających je firmy. Nieraz bardzo poważne.
Robert Firkowski, prezes Słupskiej Izby Przemysłowo-Handlowej, informuje, że największe problemy dotknęły firmy z sektora budowlanego i transportowego.
- Jest mi znany przypadek firmy budowlanej, której właściciel z dnia na dzień stracił piętnastu pracowników z Ukrainy, ponieważ ci w związku z wojną wrócili do swojego kraju. Taka sytuacja jest jednoznaczna z brakiem możliwości dalszego funkcjonowania firmy – wskazuje Firkowski, który zwraca także uwagę na inne problemy, który niesie ze sobą konflikt za wschodnią granicą Polski.
- Nie zapominajmy, że Ukraina jest np. jednym z czołowych producentów akumulatorów samochodowych. Oczywiście, rynek nie znosi pustki i ktoś tę lukę wypełni, ale należy być gotowym na możliwość wystąpienia problemów w zakresie dostępności niektórych towarów - mówi Firkowski.
Prezes SIPH zwrócił także uwagę na fakt, że na dłuższą metę żadna organizacja humanitarna nie będzie w stanie udźwignąć obciążenia finansowego związanego z zabezpieczeniem pobytu uciekających przed wojną do Polski.
- Z drugiej strony, z informacji, którymi dysponuję wynika, że większość uciekających Ukraińców chce podjąć pracę w firmach regionu słupskiego. Absolutnie tego nie neguję, ale problem polega na tym, że ich liczba może przekroczyć zapotrzebowanie rynku pracy, a należy także pamiętać o polskich pracownikach. Dużym wyzwaniem będzie zmiana struktury pracowników ukraińskich - wyjeżdżają mężczyźni a przyjeżdżają kobiety. Są stanowiska pracy, na których ciężko jest zastąpić mężczyznę - wyjaśnia Robert Firkowski.
Nawiązując jeszcze do sytuacji z utratą ukraińskich pracowników przez firmy, Robert Firkowski przypomina, że podobne doświadczenia z dużą absencją pracowników mieli pracodawcy z powodu pandemii Covid-19. Masowe kwarantanny i zwolnienia lekarskie wśród kadry pracowniczej stały się pewnego rodzaju lekcją/przygotowaniem do tego, co dzieje się dzisiaj.
Jak pomoże SIPH?
SIPH będzie zbierała informacje na temat firm i problemów z jakimi się mierzą oraz na temat przybywających do Słupska i okolic Ukraińców, którzy wyrażą chęć podjęcia pracy.
- Mam tu na myśli zebranie informacji np. o ich poziomie wykształcenia i doświadczeniu zawodowym. Nie warto przecież kierować szwaczki do zakładów samochodowych - dla każdego z tych ludzi trzeba będzie znaleźć odpowiednie miejsce pracy. Generalnie istnieje w tej chwili wysoka potrzeba usystematyzowania tych działań i wnikliwego planowania dalszych kroków. Chciałbym jednocześnie dodać, że jako SIPH zamierzamy współpracować ze wszystkimi firmami, a nie tylko tymi, które są członkami naszej Izby. Sytuacja jest wyjątkowa i nie zamierzamy zamykać się w swoim gronie - dodaje na koniec Robert Firkowski.
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?