Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Felieton rowerowy. Rowery na zwiniętych torach. Rekreacja szlakami dewastacji

Ireneusz Wojtkiewicz
Na trasie pieszo – rowerowej  Słupsk – Ustka czynny wiadukt kolejowy, który się sypie ze starości i zaniedbań
Na trasie pieszo – rowerowej Słupsk – Ustka czynny wiadukt kolejowy, który się sypie ze starości i zaniedbań Ireneusz Wojtkiewicz
Jeżdżąc w różne strony Słupska i okolic pewnie widzimy jak miasto przestawia się z torów kolejowych na tiry i inne auta. Przybywa zapomnianych i zaniedbanych miejsc, które stanowiły ważne ośrodki największego środkowopomorskiego węzła kolejowego, jakim to miasto było w przeszłości. Przybywa też szlaków po „zwiniętych torach”, które od lat lansujemy jako trasy rowerowe – gotowe lub do zagospodarowania. Rekreacja na szlakach dewastacji to zajęcie niezbyt przyjemne i bezpieczne, ale interesujące.

Z takim uprzedzeniem zapuszczamy na początek przedwojennej 34-kilometrowej linii kolejowej, o której więcej w ramce obok. Skręcamy tam pod wiaduktem na styku ulic Bałtyckiej i Portowej. Budowla się sypie, może się zawalić, ale im dalej tym gorzej, i to z roku na rok. Poza tym poucinano bocznice kolejowe wiodące w poprzek ul. Grunwaldzkiej oraz na zaplecze ul. Szczecińskiej, gdzie dużo wcześniej zakazano wjazdu parowozom, czy zlikwidowano przejazd przez ul. Krzywoustego do fabryk mebli, po których zostały tylko wielki plac i wspomnienia. W gruzach legł dawny kolejowy hotelik dla drużyn konduktorskich, maszynistów i ich pomocników. Po lokomotywowni coraz mniej śladów, mocno skurczyło się przyległe torowisko.

Po drugiej stronie tych obiektów wiodła 38-kilometrowa linia Słupsk – Budowo przez Dębnicę Kaszubską. Nieczynna od 1945 roku, a niedawno rozebrana w granicach Słupska. Zostały tylko kawałki torów przecinające ulice Przemysłową i Wrocławską, dalej zlikwidowane przejazdy przez ul. Lutosławskiego i Słoneczną - aż do nasypu prowadzącego prosto na most czołgowy, zwany też saperskim, zbudowany na przyczółkach po zburzonym moście kolejowym na Słupi. Słupscy rowerzyści mają pomysł, aby nasyp po zwiniętych torach od dworca kolejowego, prowadzący przy uliczce na tyłach ul. Kołłątaja aż do wspomnianego mostu, przerobić na deptak pieszo – rowerowy. Będzie jak dawniej, gdy tędy się spacerowało między śródmieściem a kąpieliskami na Słupi, a nie jak obecnie – ruiny, wertepy i szpetota. Póki co, nie słychać aby ktoś władny się przejął tym postulatem.

Tymczasem nasz rekreacyjny wypad kończymy w pobliżu skrzyżowania ul. Grottgera i Kołobrzeskiej, gdzie przebiega chyba czynna jeszcze bocznica kolejowa. Łączy główne torowisko z obszarami pobliżu Centrum Handlowego „Jantar” i kotłowni rejonowej. Chroni ją specjalny, widoczny w zaroślach zamek ryglowy.

Do tego objazdu zainspirowały wydane przed rokiem pod auspicjami Samorządu Województwa Pomorskiego „Wytyczne rowerowe. Projektowanie i utrzymanie turystycznych tras rowerowych w województwie pomorskim”. Zachęca stwierdzeniem, że nieczynne i rozebrane linie kolejowe posiadają znaczny potencjał dla rozwoju turystyki rowerowej. Drogi na danych liniach kolejowych stają się coraz popularniejsze w Polsce, stanowiąc podstawę tworzenia atrakcyjnych tras rowerowych. Jednocześnie wiele przykładów z całego świata pokazuje, że takie trasy stanowią bardzo atrakcyjny produkt turystyczny. Trasy takie powstają także w regionie pomorskim.

Otóż to, około 20-kilometrową trasę na „zwiniętych torach” odkryliśmy i nagłośniliśmy na tych łamach wraz z usteckimi rowerzystami. Oficjalne otwarcie nastąpiło w 1996 r., przy czym wykorzystano nasypy po „zwiniętych torach” na poniemieckiej linii kolejowej Ustka – Objazda. Dziś jeżdżąc tu i ówdzie widać, jak przedwojenna sieć kolejowa na „zwiniętych torach” jest za mało spójna z regionalnymi trasami rowerowymi. Dobrze, że rondo Kolejarzy Słupskich u zbiegu ulic Sobieskiego i Grunwaldzkiej, usytuowane na odcinku „zwiniętych torów” i obwiedzione ścieżkami pieszo – rowerowymi, jest przykładem spójności tego co było z tym co jest.

Warto wiedzieć

Wiekowe budowle na trasach „zwiniętych torów” są dziełami sztuki inżynierskiej. Zwłaszcza mosty, które w czasach budowy musiały mieć 100-procentowy zapas nośności, czyli wytrzymywać dwa razy większy nacisk niż 12 -16 ton na jedną oś pociągu. Z tamtych czasów zachowały się min. bliźniacze mosty kolejowe na Słupi w Słupsku (w ciągu nasypów kolejowych pomiędzy ulicami Portową a Sportową na Ryczewie). Jeden do dziś służy kolei na linii Słupsk – Gdańsk, drugi jest właśnie na trasie „zwiniętych torów” w 1945 ze Słupska do Kępna, Komnina, Gardny Wielkiej i Smołdzina. Piękny, ciekawy, chętnie przejeżdżany przez rowerzystów, ale też karkołomny wskutek braku barier. Znajduje się na pograniczu miasta i gminy Słupsk. Tak oto pisałem o tej przeprawie wiosną 1997 r. relacjonując debatę nad „torowiskami rowerowymi”, zorganizowaną przez gdański Oddział Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Komunikacji NOT, powołując się na opinię Alicji Koziorowskiej, specjalistki projektowania i budowy mostów kolejowych. Głosiła, że ocalenie przed dewastacją i ruiną starych stacji, mostów, wiaduktów, tuneli i przepustów kolejowych to nakaz teraźniejszości.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slupsk.naszemiasto.pl Nasze Miasto