Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Felieton rowerowy. Jako cyklista anonimowy [zdjęcia]

Ireneusz Wojtkiewicz
Ireneusz Wojtkiewicz
W tej roli z wielką przyjemnością się wtapiam w gąszcz rowerzystów wykorzystujących letnie weekendy na miejskie i pozamiejskie przejażdżki. Ostatnio sprzyjali temu organizatorzy „Miejskiego Chilli na trawie” w Parku Kultury i Wypoczynku nad Słupią. Nie mam zielonego pojęcia o jakichś plenerowych przyprawach gastronomiczno – muzycznych, ale wiem na pewno, że właśnie ten park a nie plac przed ratuszem jest najlepszym w Słupsku miejscem dla tego rodzaju imprez plenerowych. Bo nic nie wypędza z placu w centrum miasta tak skutecznie jak zapachy taboru fast foodów i sławojek, muzyczne rzępoły oraz brak miejsc parkingowych.

Mam okazję być jednym z pierwszych kolejce do policyjnego znakowania rowerów na wspomnianej imprezie. Znakowanie elektrycznym grawerem kaligraficzne a nie jakimś tajnopisem. Ponadto miejscy policjanci wystawiają karty ewidencyjne znakowania rowerów, których odcinki dają ich właścicielom. Przedtem trzeba okazać dowody tożsamości oraz zakupu roweru. O tym pierwszym zapomniałem jak wielu innych, a anonimowy cyklista nie będzie obsłużony, trzeba więc wrócić do domu i od nowa stanąć w długiej kolejce. Chyba bardziej z sentymentu dla swojego „anglika”, mającego już niemal ćwierć wieku, gdyż niebawem pewnie się stanie rowerowym oldtimerem.

Powrót do kolejki daje okazję posłuchania, że słupszczanie mają niemałe problemy z ochroną swych rowerów przed złodziejami. Kradną rowery z piwnic, klatek schodowych, balkonów, a nawet mieszkań. Osiedlowe przechowalnie i parkingi złodzieje też mają na oku. Dużym ryzykiem jest pozostawanie rowerów na chwilę bez żadnych zabezpieczeń przed sklepami i w innych publicznych miejscach. Trzeba korzystać ze specjalnych zamków, np. linkowych, ale tak by rowery zamykać poprzez oplatanie ramy a nie tylko koła. Linki nie stanowią większego problemu dla wyrafinowanych złodziei. Kłopoty sprawiają im jednak zamki typu „u-lock”, które wprawdzie są droższe od linek, ale stają się coraz popularniejsze, zwłaszcza wśród właścicieli droższych rowerów. Do nich pewnie najprędzej przemówiła niepisana zasada, że na zabezpieczenie roweru należy przeznaczyć przynajmniej 10 proc. jego wartości. A w ogóle, to czy naprawdę kradzieże rowerów stanowią już problem społeczny? Policja nie prowadzi statystyk kradzieży tych środków lokomocji, ale z jej kręgów słychać, że w kraju średnio co 7 minut ginie rower. Nietrudno policzyć, że średnio ginie ponad 753 rowery rocznie, a więc mamy problem.

Mam baczenie na swój świeżo oznakowany rower, co wymagało postania w kolejce około 30-osobowej. Uzyskana od policjantów karta ewidencyjna wprawdzie nie stanowi dowodu własności własności w świetle prawa cywilnego, ale podaje, że „w przypadku utraty roweru w wyniku czynu zabronionego, w trakcie składania zawiadomienia o popełnieniu związanego z tym faktem przestępstwa/wykroczenia należy przedstawić ten dokument funkcjonariuszowi Policji”.

Tymczasem korzystając z zaproszenia mojej byłej koleżanki redakcyjnej Małgosi Żabickiej a obecnie przedstawicielki Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej ds. edukacji ekologicznej, szperam w kontenerze pełnym książek od anonimowych darczyńców. To tylko część większego zbioru, która trafiła na stoisko PGK do rozdania podczas wspomnianego, nadrzecznego chilli na trawie. Wyszperałem bestseller pt. „Co Einstein powiedział swojemu fryzjerowi” Roberta L. Wolke. Wprawdzie o rowerze nie ma ani słowa, ale wystarczy, że przypomnimy sobie dwie najsłynniejsze maksymy Einsteina o tym pojeździe i rzecz o pędzie, co podajemy w ramce obok. A pod tymi enuncjacjami podpisuję się już zupełnie czytelnie.

Albert Einstein na i o rowerze

Ten genialny, światowej sławy fizyk miał pewną słabość i uznanie dla roweru o czym świadczą zdjęcia ukazujące go jadącego tym pojazdem i jego sławne maksymy. Na przykład: „Życie jest jak jazda na rowerze. Aby utrzymać równowagę należy stale się poruszać”. Albo: „Ludzie są jak rowery. Utrzymują balans tylko wtedy, gdy zmierzają do przodu”. Na te słowa powołują się m.in. autorzy rowerowych podręczników i przewodników, np. Robert Penn w książce pt. „Przepis na rower”. Wprawdzie nie o rowerze jako takim, ale też proszą się o zapamiętanie inne maksymy Einsteina, np. o pędzie: „Wielkość mówiąca o tym, jak wielkich zniszczeń może dokonać poruszający się obiekt podczas zderzenia z innym obiektem. Pęd jest iloczynem masy prędkości danego obiektu. Im jest on cięższy i im szybciej się porusza, tym większy ma pęd”. Tę maksymę, zaczerpniętą z książki angielskiego profesora Roberta L. Wolke pt. „Co Einstein powiedział swojemu fryzjerowi”, polecamy rozpędzonym cyklistom.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Felieton rowerowy. Jako cyklista anonimowy [zdjęcia] - Głos Pomorza

Wróć na slupsk.naszemiasto.pl Nasze Miasto