- Trudno tu dojechać, a potem wrócić, od kiedy zmniejszyli liczbę kursów linii nr 4. Autobus jeździ co dwie godziny - tłumaczy pan Andrzej. Zrezygnował z działki przy ulicy Gdańskiej, kiedy złodzieje po raz kolejny splądrowali mu altanę, a uprawa wyglądała jak po wizycie stada dzików.
- Wyrwali parę pęków marchewki i oberwali agrest. Za to zadeptali to, co rosło i doszczętnie zniszczyli krzak.
Pan Andrzej uprawia teraz działkę w Ogrodzie Działkowym "Tulipan". - Nie było łatwo ją dostać, bo jest wielu chętnych. Udało się. Mam bliżej, spokojniej. Warzyw już nie sadzę. Tylko trawę - śmieje się.
Przy ulicy Gdańskiej blisko 500 z 2000 tys. działek jest niezagospodarowanych. - Ktoś przeliczył się, planując tak duży ogród - mówi Wiesław Boratyński, prezes Okręgowego Polskiego Związku Działkowców w Słupsku. - To miejsce jest źle skomunikowane, do tego plaga złodziei, którzy czują się bezkarni.
Część niezagospodarowanych działek przerobiono na parkingi. W ten sposób właściciele wyszli naprzeciw ludziom, którzy są zmotoryzowani. Liczą, że to ich przyciągną do ogrodów przy Gdańskiej.
To jednak może się nie udać. - Są skargi działkowiczów na kradzieże - przyznaje Krystyna Krzemień, pracownica Ogrodu Działkowego przy ulicy Gdańskiej. - To w większości osoby, które przyjeżdżają z zewnątrz. Działkowcy sami siebie nie okradają. Wiem o tym, bo przyjeżdżam na miejsce pierwszym autobusem, przed wszystkimi i działki są już często okradzione - uważa Krystyna Krzemień.
Policja przyznaje, że to spory problem. Funkcjonariusze wraz ze Strażą Miejską patrolują teren ogródków. W tym roku funkcjonariusze na działkach interweniowali już ponad 80 razy. To jednak kropla w morzu.
- Ulica Gdańska to teren oddalony od ludzi. Działkę trudno zabezpieczyć, bo przecież nikt nie założy tu alarmu - mówi Wojciech Bugiel, p.o. rzecznik prasowy słupskiej policji. - Proponujemy solidną kłódkę i dobre relacje z sąsiadami, którzy rzucą okiem na działkę pod naszą nieobecność.
Złodzieje na działkach nie gardzą niczym. Wezmą narzędzia, wyrwą ziemniaki albo... ukradną krany. - Niedawno zatrzymaliśmy na działkach mężczyznę, który niósł na plecach worek miedzianych kranów - mówi Bugiel. - Prawdopodobnie chciał je sprzedać na skupie złomu.
Złodzieje czują się pewnie nie tylko dlatego, że trudno ich złapać. Wymiar sprawiedliwości traktuje ich pobłażliwie. - Jeśli złodziej ukradnie plony, liczona jest tylko ich wartość rynkowa - wyjaśnia Bugiel. - Pomijany jest wkład pracy czy użyte nawozy. Kradzież plonów traktowana jest jako wykroczenie. Inaczej jest w przypadku włamania do altany. To traktowane jest już jako przestępstwo.
Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?